Olsztyn walczy z Arabami. Bogacze nie chcą płacić za Adriana Mierzejewskiego

Ostatnio opisywaliśmy przypadek Wkry Żuromin, której Dynamo Kijów nie wypłaciło ponad 400 tys. zł za Łukasza Teodorczyka, należnych polskiemu klubowi na podstawie przepisu FIFA "solidarity contribution" (to część sumy transferowej wypłacana klubom, w których zawodnik grał między 12. a 23. rokiem życia). W najbliższym czasie PZPN w imieniu Wkry skieruje sprawę do FIFA, a pomóc - na prośbę "SE" - obiecał też Michał Listkiewicz, mający doskonałe kontakty z braćmi Surkisami, zarządzającymi klubem z Kijowa.

Dziś pokazujemy drogę przez mękę Naki Olsztyn, gdzie zaczynał Adrian Mierzejewski. W tym przypadku pieniądze należały się dwa razy: po transferze do Trabzonsporu i właśnie do Al-Nassr.

Tomasz Kuszczak dziennikarzem? Póki co został... studentem! [ROZMOWA SE]

- Od Trabzonsporu dostaliśmy pieniądze po ciężkich bojach, które trwały dwa lata! - mówi nam Andrzej Nakielski, założyciel Naki Olsztyn. - Od Arabów nic nie otrzymaliśmy, ale muszą nam zapłacić! PZPN pomógł z Trabzonsporem, pomaga i teraz. Gdyby nie związek, nie wiedziałbym, jak to ugryźć - przyznaje Nakielski. W tym przypadku Faisal bin Turki Nasser, prezydent Al-Nassr, powinien zapłacić klubowi z Olsztyna 24 700 euro (około 106 tys. zł), a Wiśle Płock - 78 796 euro (338 tys. zł).

- Dla Arabów to nic, a dla Naki duże pieniądze. Myślimy o budowie boiska. Mam 15 trenerów wolontariuszy, nikt z nas nie ma etatu. Takim klubom jak nasz te pieniądze powinny być wypłacane z automatu, a nie tak, że trzeba procesy wytaczać - uważa Andrzej Nakielski.

Na szczęście dzięki PZPN prędzej czy później te pieniądze trafią do klubów, bo karomierz FIFA jest bezlitosny. W najczarniejszym scenariuszu niepłacącemu grozi usunięcie z rozgrywek, kary finansowe lub ujemne punkty.