W ramach tych zapowiedzianych podróży zajrzał także do Pawła Janasa. - Rzeczywiście, Czesiu wpadł do mnie w minioną sobotę. Akurat w sam raz na mecz Legia – Pogoń, więc obejrzeliśmy go razem – przyznaje były trener polskiej reprezentacji, współautor jej awansu do finałów mistrzostw świata w Niemczech w 2006. Familiarność w jego słowach jest zrozumiała: obaj panowie znają się przecież z okresu wspólnej pracy we Wronkach. - Teraz nasze kontakty są głównie telefoniczne: pamiętamy o życzeniach na święta i na urodziny. Czasami uda nam się zamienić parę słów w przelocie, po meczach kadry – dodaje Paweł Janas.
Wspomniana potyczka „wojskowych” z „portowcami” - mimo obecności na boisku grupy wybrańców Michniewicza (Artur Jędrzejczyk, Maik Nowicki, Kamil Grosicki, Mateusz Łęgowski) – swym poziomem nie zachwyciła. - Nie była porywająca... - Janas, były legionista, używa dość łagodnego określenia. Dodaje też, że o dzisiejszych podopiecznych obecnego selekcjonera mowy było niewiele. - Czesiu jest z nimi na co dzień podczas zgrupowania, widzi ich na każdym treningu. A ja tylko na ekranie albo z trybun, więc niewiele mógłbym mu podpowiedzieć – uważa.
Selekcjoner nie przyjechał z pustymi rękami
Jeżeli nawet obaj panowie słowo o kadrowiczach zamienili, zostanie to między nimi. - Wypiliśmy kawkę i zjedliśmy po ciasteczku, bo Czesław przyjechał z torcikiem – uśmiecha się Paweł Janas. Pamiątką po odwiedzinach selekcjonera jest wspólna fotka ze strzelbą. - To egzemplarz zabytkowy, dostałem go kiedyś na urodziny. Mógłby dziś w muzeum wisieć, nie strzela się z niego. Zresztą ja już od 15 lat nie poluję, a Czesiu – o ile wiem – na polowania nie chodził nigdy – dopowiada „Janosik”, którego niegdysiejsze zamiłowanie to spacerów z flintą po lesie było doskonale znane polskim kibicom.