AS Monaco już w poprzednim sezonie pokazało, że ma wręcz nieograniczony potencjał ofensywny. Choć w trwających rozgrywkach drużynie Leonardo Jardima idzie już nieco gorzej, bo nie ma szans rywalizować z PSG i obronić mistrzostwa Francji, to piłkarze z Księstwa co jakiś czas przypominają, że pamiętają, jak strzelać gole. I kiedy już trafiają, to hurtowo. Tak jak chociażby w piątkowym starciu Ligue 1 z Dijon.
Ale jak można się dziwić skuteczności Monaco, skoro do takich zawodników przednich formacji jak chociażby Radamel Falcao czy Balde Keita regularnie dołącza Kamil Glik? W spotkaniu 26. kolejki ligi francuskiej Polak błysnął po raz kolejny. Jego drużyna wygrała aż 4:0, a on sam wpisał się na listę strzelców w doliczonym czasie meczu. I cóż to był za gol!
Jak to zwykle bywa w jego przypadku piłka odnalazła go po dośrodkowaniu ze bocznej strefy boiska. 30-latek niezbyt dobrze przyjął futbolówkę, która uciekła mu nieco do tyłu, ale szybko za nią popędził i potężnym strzałem z powietrza lewą nogą zdjął pajęczynę z okienka bramki gości ustalając wynik spotkania. Było to dla niego trzecie trafienie w tym sezonie ligowym. Warto dodać, że dołożył do tego jeszcze cztery asysty. Ma więc statystyki lepsze, niż niejeden gracz ofensywny! Oby swojego instynktu strzeleckiego nie zatracił przed MŚ 2018, bo tam jego nos do strzelania goli może się niezwykle przydać reprezentacji Polski.
Panie @kamilglik25 chapeau bas! pic.twitter.com/BNH7VexsSI
— Marcin Tyc (@MarcinTyc) 16 lutego 2018
ZOBACZ: Skandal z udziałem Sławomira Peszki. Odebrał telefon z radia pijany?