Opady były tak rzęsiste, że ulice zamieniły się w rwące potoki. - Trudno było przejechać samochodem przez ulicę, a o przejściu pieszo nie było mowy - opowiada Magdziński.
Żywioł zniszczył doszczętnie ponad 150 domów, było 60 ofiar śmiertelnych. Ucierpiał także stadion, piętnastotysięczne Estadio do Buraco. - Najgorsze było to, że powódź zniszczyła magazyn ze sprzętem. Wszyscy pomagaliśmy w usuwaniu szkód, bo parę dni później graliśmy mecz na własnym obiekcie, musieliśmy doprowadzić obiekt do stanu używalności. Pomagali także kibice, potem zrobiliśmy dla nich zrzutkę pieniężną - dodaje.
Czesław Michniewicz WRACA do ekstraklasy! Polski Mourinho w Pogoni Szczecin!
Magdziński parę dni temu przebywał w Polsce, aby przedłużyć wizę na pobyt w Afryce. To znak, że jest ceniony w swoim klubie Akademice do Lobito, bo pozostałym Europejczykom podziękowano już za grę.
- Czuję, że mam mocną pozycję i zamierzam to utrzymać. Działacze nalegali, żebym jak najszybciej załatwił wizę, żebym zdążył wrócić na najbliższy mecz - uśmiecha się były piłkarz m.in. Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski, Zawiszy Bydgoszcz, a ostatnio czwartoligowego Promienia Kowalewo Pomorskie, który nie wyklucza dłuższego pobytu w egzotycznym kraju.
- W Angoli czuję się rewelacyjnie. Mógłbym mieszkać tu jeszcze przez kilka lat - twierdzi.