Polski piłkarz w Angoli walczył z żywiołem [ZDJĘCIA]

2015-04-10 9:39

Dotychczas jego życie w Angoli to była sielanka. W Lobito mieszkał nad Oceanem Atlantyckim, zawsze świeciło mu słońce, grał tak dobrze, że stał się ulubieńcem kibiców. Ale niedawno Jacek Magdziński (28 l.), jedyny polski piłkarz grający w Afryce, przeżył chwile grozy. - Nawiedziły nas potworne powodzie - tłumaczy.

Opady były tak rzęsiste, że ulice zamieniły się w rwące potoki. - Trudno było przejechać samochodem przez ulicę, a o przejściu pieszo nie było mowy - opowiada Magdziński.

Żywioł zniszczył doszczętnie ponad 150 domów, było 60 ofiar śmiertelnych. Ucierpiał także stadion, piętnastotysięczne Estadio do Buraco. - Najgorsze było to, że powódź zniszczyła magazyn ze sprzętem. Wszyscy pomagaliśmy w usuwaniu szkód, bo parę dni później graliśmy mecz na własnym obiekcie, musieliśmy doprowadzić obiekt do stanu używalności. Pomagali także kibice, potem zrobiliśmy dla nich zrzutkę pieniężną - dodaje.

Czesław Michniewicz WRACA do ekstraklasy! Polski Mourinho w Pogoni Szczecin!

Magdziński parę dni temu przebywał w Polsce, aby przedłużyć wizę na pobyt w Afryce. To znak, że jest ceniony w swoim klubie Akademice do Lobito, bo pozostałym Europejczykom podziękowano już za grę.

- Czuję, że mam mocną pozycję i zamierzam to utrzymać. Działacze nalegali, żebym jak najszybciej załatwił wizę, żebym zdążył wrócić na najbliższy mecz - uśmiecha się były piłkarz m.in. Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski, Zawiszy Bydgoszcz, a ostatnio czwartoligowego Promienia Kowalewo Pomorskie, który nie wyklucza dłuższego pobytu w egzotycznym kraju.

- W Angoli czuję się rewelacyjnie. Mógłbym mieszkać tu jeszcze przez kilka lat - twierdzi.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze