Mistrzostwa Europy były pierwszym poważnym sprawdzianem Paulo Sousy w roli selekcjonera reprezentacji Polski. I gdyby trzeba było na podstawie tego turnieju wystawić ocenę Portugalczykowi, byłaby ona mierna. Polacy byli jedną z najsłabszych ekip na Euro 2020 i z rozgrywkami pożegnali się już po fazie grupowej, co dla wielu było ogromnym zawodem. Zwłaszcza, że przed turniejem piłkarze mówili o świetnej atmosferze w kadrze i dobrym przygotowaniu. Na boisku nie było jednak tego widać. Biało-czerwoni wywalczyli zaledwie punkt z Hiszpanią, a przegrali i ze Słowacją i ze Szwecją. Porażka w meczu otwarcia wydawała się kluczowa, bo nasi południowi sąsiedzi nie byli faworytami w starciu z biało-czerwonymi. Po mistrzostwach na zawodników i trenera spadła lawina krytyki, która w tym przypadku była uzasadniona, bo należy pamiętać, że z grupy wychodziły nawet trzy zespoły. Portugalski szkoleniowiec długo nie zabierał głosu po klęsce. Teraz jednak udzielił obszernego wywiadu "Przeglądowi Sportowemu".
Sousa w szczerym wywiadzie. Przyznał się do błędu
W rozmowie z dziennikarzem Sousa wrócił do sytuacji z meczu ze Słowacją. A mowa tu o czerwonej kartce dla Grzegorza Krychowiaka. Portugalczyk przyznał, że w tym wypadku popełnił błąd. - Dziś, po analizach, wiem, że w pierwszym meczu powinienem zdjąć z boiska Krychowiaka (...). Spychaliśmy Słowaków, tworzyliśmy szanse i to był moment, by zmienić Grześka, który miał żółtą kartkę. Nie zrobiłem tego i wiadomo, co było dalej. Wyleciał z boiska, a zaraz potem straciliśmy gola na 1:2 - powiedział Sousa.
Przeczytaj: Grzegorz Krychowiak tego się nie spodziewał! To prawdziwy cios
Selekcjoner Polaków wrócił również do bramek straconych ze Słowacją. - Proszę spojrzeć na bramki, które straciliśmy – to w ogóle nie powinno się było zdarzyć! W kluczowych momentach turnieju mieliśmy pecha, ale nawet przegrywając, byliśmy w stanie wygrać. Trzeba powiedzieć uczciwie, że zespół rósł, z każdą minutą naciskał, wyrównał, tworzył kolejne szanse. A potem dostaliśmy czerwoną kartkę. I w pięć minut, kiedy szykowaliśmy plan na nową sytuację, straciliśmy bramkę po rzucie rożnym, choć każdy wiedział, co powinien robić i kogo pilnować - wyjaśnił.