Jerzy Brzęczek, Arkadiusz Reca, reprezentacja Polski

i

Autor: Cyfra Sport Jerzy Brzęczek udziela wskazówek Arkadiuszowi Recy

Wojna Szczęsnego z Brzęczkiem. W tle GRUBA kasa

2019-03-25 9:33

Niedzielny mecz Polska - Łotwa w el. Euro 2020 dostarczył nadspodziewanie dużo emocji. Już przed pierwszym gwizdkiem eksperci i kibice szeroko komentowali decyzje personalne selekcjonera. Jerzy Brzęczek desygnował bowiem od pierwszej minuty do gry Arkadiusza Recę, który w Atalancie w zasadzie nie występuje wcale. Zdaniem Macieja Szczęsnego chodzi o klauzule w umowie zawodnika i możliwość zarobienia dodatkowych pieniędzy przez Wisłę Płock, którą jeszcze niedawno prowadził Brzęczek.

Szokujące zarzuty pod adresem Jerzego Brzęczka padły jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego niedzielnego spotkania Polska - Łotwa. Maciej Szczęsny w studiu TVP przedstawił je po tym, jak okazało się, że w pierwszym składzie biało-czerwonych zagra Arkadiusz Reca. Były bramkarz reprezentacji Polski zasugerował, że selekcjoner wystawia zawodnika Atalanty, który w klubie nie gra w zasadzie w ogóle, ponieważ w jego umowie istnieje klauzula o występach w drużynie narodowej. Zdaniem Szczęsnego chodzi o dodatkowe 500 tysięcy euro za 5 meczów w reprezentacji. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że Brzęczek polską kadrę przejął właśnie po pracy w Płocku.

Już po meczu do sprawy odniósł się Jerzy Brzęczek. Zdaniem selekcjonera zarzuty przedstawione przez Macieja Szczęsnego są po prostu wyssane z palca, a on sam nie ma wiedzy o jakichkolwiek zapisach w umowach między stronami. - Nie znam klauzul ani kontraktów zawodników. Jako selekcjoner, powołując piłkarzy, w ogóle na to nie patrzę - podkreślił stanowczo. - To nie był w jego wykonaniu rewelacyjny mecz, ale w piłce nożnej najważniejsze są bramki i asysty. I Arek dzisiaj to zrobił. W decydującym momencie zagrał piłkę, po której strzeliliśmy pierwszego gola - dodał po chwili, podsumowując spotkanie w wykonaniu podopiecznego.

Arkadiusz Reca w niedzielę przez długi czas nie błyszczał. Jego współpraca na lewej flance z Kamilem Grosickim pozostawiała wiele do życzenia. Sprawiał wrażenie wycofanego i nie brał na siebie większej odpowiedzialności. W 76. minucie odkupił jednak w pełni swoje winy. Obrońca idealnie dośrodkował w pole karne na głowę Roberta Lewandowskiego, który strzelił na 1:0 dla Polski. Później drugie trafienie dla biało-czerwonych dołożył jeszcze Kamil Glik i nasza kadra z kompletem sześciu punktów prowadzi w tabeli grupy G.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze