"Super Express": - Czy doszedł pan już do siebie po zdobyciu mistrzostwa Polski?
Taras Romanczuk (kapitan Jagiellonii): - Oj, świętowanie było wspaniałe. Fizycznie doszedłem do siebie dość szybko, chociaż trochę poświętowaliśmy. Ciągle oswajam się z myślą, że Jagiellonia jest mistrzem Polski. Przed sezonem chyba nawet najwięksi optymiści nie przewidywali takiego scenariusza, ale na przestrzeni całego sezonu moim zdaniem zasłużyliśmy najbardziej na tytuł. Graliśmy równo, nie mieliśmy poważniejszego kryzysu, serii przegranych meczów.
- Czym dla pana jest tytuł mistrza Polski?
- Spełnieniem marzeń. Z Jagiellonią kilka razy byłem blisko wygrania trofeum, czy był to tytuł mistrzowski, czy finał Pucharu Polski, jednak w 2019 roku przegraliśmy na Stadionie Narodowym, natomiast w lidze dwa razy byliśmy drudzy, raz trzeci. Za każdym razem brakowało nam tak niewiele do tytułu. Na szczęście, w tym roku dowieźliśmy prowadzenie do końca, chociaż wyścig ze Śląskiem Wrocław był bardzo atrakcyjny i myślę, że mógł się podobać.
- Po meczu z Wartą Białystok długo nie mógł zasnąć. Kilkadziesiąt tysięcy kibiców najpierw na stadionie, później w centrum miasta. Porwaliście cały region.
- Słyszałem, że wielu kibiców specjalnie na ten mecz przyleciało do Białegostoku z USA, inni przyjeżdża.li z Holandii, Niemiec, Francji. To tylko pokazuje, do jakich poświęceń gotowi są ludzie dla tego klubu. Dostałem wiele słów podziękowania podczas fety, ponieważ dla tych ludzi to najwspanialszy moment podczas ich kibicowskiej przygody z Jagiellonią.
- Ostatnie miesiące są dla pana wyjątkowe. Teraz tytuł, wcześniej powołanie do reprezentacji Polski, a w ostatnich dniach powołanie na EURO 2024. Czyżby złapał pan rybkę spełniającą marzenia?
- Ktoś mógłby tak pomyśleć (śmiech). Przyznam szczerze, że po tym jak nie zostałem powołany na MŚ w 2018 roku myślałem, że już nie będę miał szansy na wyjazd na duży turniej z reprezentacją, ale życie nieraz pokazało, że potrafi zaskoczyć. Rok temu broniłem się przed spadkiem, męczyłem się z różnymi urazami. W tym nic mi nie dolegało, zostałem mistrzem Polski, a za chwilę jadę na zgrupowanie reprezentacji Polski, gdzie będę walczył o wyjazd na Mistrzostwa Europy. Czy to nie brzmi jak sen?
- Kiedy dowiedział się pan o powołaniu na turniej?
- Już przed meczem z Wartą Poznań kontaktował się ze mną trener Michał Probierz. Rozmawialiśmy ze sobą kilka razy, pytał o moje samopoczucie i zdrowie. Przeczuwałem, że mnie powoła, ale wiadomo, że trzeba było poczekać na to oficjalne potwierdzenie. Bardzo się cieszę, że jestem bliski wyjazdu na EURO. Po wywalczeniu tytułu z Jagą to moje kolejne marzenie, które mogę zrealizować.
- Czy ma pan jeszcze jakieś marzenia?
- W tej chwili chciałbym zagrać na Mistrzostwach Europy. Po tym jak zostałem mistrzem Polski wiem, że niemożliwe nie istnieje.
- Holandia, Austria i Francja, to nasi grupowi rywale. Łatwo nie będzie.
- Oczywiście, że nie będzie, ale z drugiej strony, chyba nikt nie sądził, że na EURO czeka nas spacerek. Z drugiej strony rywalizacja z tak silnymi drużynami będzie dla nas dodatkową motywacją. Francja to aktualny wicemistrz świata, Holendrzy zawsze są bardzo silni, a Austriacy w ostatnich latach zrobili ogromny postęp, z drugiej strony my nie musimy czuć się gorsi, co pokazaliśmy w barażach.
- Czy już pan analizował jak gra Kylian M’Bappe?
- To jeden z najlepszych piłkarzy na świecie. Już na mundialu w meczu z nami pokazał swoje atuty, ale my też mamy swoje argumenty.
- Co Polska osiągnie na EURO?
- Wierzę, że stać nas na wyjście z grupy, a co będzie dalej? Zobaczymy!