„Super Express”: - Był pan zdumiony postawą Borussii w pierwszej połowie finału?
Jerzy Dudek: - Real uważany był za faworyta. Niewiele osób stawiało na Borussię. Przecierało oczy ze zdumienia widząc, co się dzieje, że Real miał takie kłopoty. W pierwszej połowie Borussia miała dużego pecha. Real nie mógł sobie poradzić z jej dobrą grą, z kontratakami, ze stałymi fragmentami. Robiła dużo zamieszania. Na pewno zaskoczyła bardzo pozytywnie. To był dobry okres w jej wykonaniu.
- Co się działo z mistrzem Hiszpanii?
- Wiele razy już tak było, że Real miał problemy. Jednak zawsze potrafił z nich wyjść. Nie panikuje, czeka na przejście tej fali zagrożenia. Czasami cierpi, ale geniusz z przodu robi różnicę. Real to specjalista od finałów, które wygrywa i zdobywa trofea. Nie musi wcale grać pięknie i spektakularnie. Dlatego w Londynie nie było sensacji.
- O sukcesie Realu zadecydował trenerski geniusz Carlo Ancelottiego?
- Jest szczęściarzem, bo ma zawodników, którzy potrafią odmienić losy spotkania. To duży przywilej. Ancelotti potrafi rozpoznać zagrożenia i pomóc zespołowi. To wielki przykład dla innych trenerów, jak zarządzać w sytuacjach kryzysowych. Borussia stworzyła dużo sytuacji, ale nie trafiła ze zmianami.
- Włoch ustanowił rekord, bo jako trener wygrał Ligę Mistrzów już po raz piąty. Fenomen?
- Ancelotti jest niedoceniany. Wszyscy mówią o Guardioli czy o Kloppie, że są najlepszymi szkoleniowcami ostatniej dekady. Jednak boją się powiedzieć, że to Ancelotti jest najlepszym trenerem dekady. Jak popatrzymy na sukcesy, które notował, w jakich klubach pracował, to absolutnie jest numerem 1. Niewielu trenerów jest tak utytułowanych jak on. Dlatego tu musi zacząć się polemika, że to Włoch jest najlepszy. Ma sukcesy w różnych ligach, a to jest nie lada osiągnięcie.
- W historii zapisał się także strzelec gola Dani Carvajal, który w dorobku ma już sześć triumfów w Lidze Mistrzów. To on dał ten impuls w finale?
- To kolejna piękna historia. Carvajal to zawodnik dekady w Realu. Trochę niedoceniany względu na pozycję, ale naprawdę robi wspaniałą robotę. Czuje odpowiedzialność za zespół. Wie, że w czasie kryzysu ta odpowiedzialność spadnie na niego, jako zawodnika hiszpańskiego. Widać, że dojrzał i czerpie z gry ogromną przyjemność. Trafił na bardzo dobry moment. Być w drużynie, która zdobywa trofea, to marzenie każdego Hiszpana, który od dziecka chce grać w Realu.
- Klasę pokazał także Vinicius Junior, który przypieczętował wygraną. Jak odebrał pan jego występ?
- Vinicius znany jest z tego, że jedną akcją potrafi zrobić różnicę. W pierwszej połowie miał trudności. Był pilnowany i nie ma tyle miejsca, ale dzięki temu inni mogli się pokazać. To zawodnik, który jedną akcją zaczaruje przeciwnika i daje dużą przewagę zespołowi. Jeden z najlepszych zawodników obecnych czasów. Zastanawiam się, jak to będzie wyglądało w Realu po przyjściu Kyliana Mbappe. Jak podzielą obowiązki i magiczne zagrania między sobą. Jak to mówią: dla jednego jest miejsce, a dla dwóch może go brakować.
- Znajdą nić porozumienia?
- Różnie to bywa. Taki Gareth Bale czarował w Anglii, a przy Cristiano Ronaldo nie mógł się odnaleźć. Jude Bellingham nie błyszczy w każdym meczu. Może dlatego, że jest za dużo „czarodziejów” w Realu. Ale zespół jest świadomy, że nie wszyscy muszą błyszczeć. Najważniejszy jest sukces drużyny. Z tego najbardziej cieszy się trener Ancelotti.