Nie ma chwili wytchnienia od większych bądź mniejszych afer w polskiej piłce. Teraz uwaga kibiców skupiła się na wydarzeniach związanych z meczem w Kiszyniowie, gdzie reprezentacja biało-czerwonych przegrała z Mołdawią. Portal WP ujawnił, że jednym z "oficjeli", którzy brali udział w podróży na to spotkanie był Mirosław Stasiak, jeden z niechlubnych bohaterów afery korupcyjnej w polskiej piłce.
Hajto wszystkiemu zaprzeczył. Dobitne słowa byłego piłkarza
PZPN w oficjalnym oświadczeniu zrzucił winę na jednego ze sponsorów kadry, ale nie podano, o jaką firmę chodzi konkretnie. To z kolei wywołało lawinę negatywnych komentarzy ze strony sponsorów, którzy odcinali się od Stasiaka. W piątek jedna z firm wzięła winę na siebie, ale plotek i dywagacji nie brakowało. Jedna z teorii mówiła, że to Tomasz Hajto poprosił Cezarego Kuleszę, aby Stasiak znalazł się na "oficjalnej" liście.
Były reprezentant Polski odniósł się do tych plotek w rozmowie z portalem Sport.pl. - Gdy czytam to, co się pisze i jakie tworzymy insynuacje, to jest dla mnie skandaliczne - powiedział. - Nigdy, przenigdy nie prosiłem Cezarego Kuleszy o wpisanie Mirosława Stasiaka, ani kogokolwiek innego na taką listę - podkreślił Hajto, który dodał, że nawet we własnym interesie nie prosił o wpisanie na takową listę.