"Super Express": - Skąd pomysł, żeby kupić akurat kask Lewisa Hamiltona?
Tomasz Kuszczak: - Przede wszystkim dlatego, że jestem wielkim kibicem Formuły 1. Zobaczyłem, że na aukcji pojawił się kask brytyjskiego kierowcy i od razu postanowiłem, że musi być mój.
- Kibicujesz Hamiltonowi, a nie Robertowi Kubicy?
- Pewnie, że Kubicy! Gdyby na aukcji był również jego kask, to zrobiłbym wszystko, żeby go zdobyć. Nie jest to jednak takie łatwe, ale jeśli kiedyś się pojawi, to bojowo będę o niego walczył (śmiech). Na początek mam jednak kask Hamiltona. To też coś.
- Pewnie wydałeś na niego sporą sumkę...
- Ile wydałem, niech pozostanie moją tajemnicą. Powiedzmy, że było to parę złotych, albo lepiej: duże serduszko. A że mam miękkie serce i dobry człowiek ze mnie, to z chęcią przekazałem pewną sumę. Kto wie, może to moje wsparcie uratuje komuś życie...
Przeczytaj koniecznie: Nicolas Anelka myśli o grze w Ameryce
- Jak wyglądała aukcja, na której wylicytowałeś kask?
- Była podzielona na dwie części. Pierwsza była tajna i w tej wziąłem udział. Do wylicytowania były między innymi buty lekkoatlety Usaina Bolta, rękawice bokserów, a także kaski kierowców F1. Z kolei w drugiej, jawnej części aukcji, licytujący walczyli o luksusowy samochód Aston Martin, wart 100 tysięcy funtów.
- Ile razy brałeś udział w podobnych aukcjach?
- Kilka, mam też już trochę pamiątek. Poprzednio udało mi się wylicytować m.in. rękawice bokserskie i koszulki znanych sportowców. Te wszystkie rzeczy wystawię kiedyś na kolejną aukcję, z której pieniądze znów przekażę dla potrzebujących.