Wichniarek strzela dla mamy

2008-12-16 7:00

Artur Wichniarek przez pół sezony gry w Bundeslidze wyrobił roczną normę bramek. W rundzie jesiennej polski piłkarz zdobył 10 goli i to głównie dzięki niemu Arminia wydostała się ze strefy spadkowej.

Kryzys polskiego futbolu widoczny jest w Bundeslidze. Kiedyś błyszczało w niej po kilkunastu Polaków, teraz - tylko Artur Wichniarek (31 l.) i Jakub Błaszczykowski (23 l.) mają status gwiazd. Pozostali: Mariusz Kukiełka (32 l., Cottbus), Łukasz Piszczek (23 l., Hertha), Marcin Mięciel (33 l., Bochum), Tomasz Zdebel (35 l., Bochum) i Jacek Krzynówek (32 l. Wolfsburg) to tylko rzemieślnicy.

Najgłośniej jest o Wichniarku, który znów jest "Królem Arturem". W rundzie jesiennej zdobył 10 goli, głównie dzięki niemu Arminia wydostała się ze strefy spadkowej.

- Swoją normę z dwóch poprzednich sezonów (po 10 bramek) wyrobiłem w ciągu tej jednej, jesiennej rundy. Mogę więc wybrać się na długi urlop i już nie grać na wiosnę - śmieje się, rozmawiając z "Super Expressem" Wichniarek.

- Skąd ta forma i skuteczność?

- Myślę, że z dwóch powodów. Po pierwsze, śmierć mamy umotywowała mnie do ambitniejszej, lepszej gry. Jednocześnie pokazała, że porażka w meczu to nie koniec świata. W poprzednich latach przegrany mecz przeżywałem przez dwa dni. Teraz wiem, ile smutku może być w życiu, chociażby z powodu śmierci najbliższej osoby. A w piłce nie ma co się długo smucić. Kolejny mecz rozgrywasz za tydzień i możesz w nim się poprawić, wypaść lepiej.

- A ten drugi powód twojej strzeleckiej skuteczności?

- Po ubiegłym sezonie odeszło z drużyny dwóch najstarszych i najbardziej doświadczonych piłkarzy. Teraz z racji wieku i doświadczenia na moje barki spadł ciężar odpowiedzialności w trudnych chwilach. I robię to, strzelając bramki.

- Podobno przed ostatnim meczem z Hannoverem znów wspominałeś mamę?

- Tak, pomyślałem sobie, żeby strzelić bramkę i w ten sposób zrobić jej w niebie prezent pod choinkę. Była moim najwierniejszym kibicem. Przyjeżdżała do Niemiec i razem z moją żoną i dzieciakami przychodziła na mecze. Patrzyła, jak grałem, cieszyła się jak strzelałem bramki i martwiła, jak przegrywałem. Taka była...(Arturowi łamie się głos). Te zbliżające się święta będą inne, bo pierwszymi bez niej. No ale cóż, trzeba się z tym pogodzić i żyć dalej.

- W przyszłym roku minie 10 lat twojej gry na niemieckich boiskach. Spodziewałeś się, że będziesz tutaj tak długo?

- Moim celem było sprawdzić się w tej lidze i zostać jak najdłużej. Chociaż nie myślałem, że cały czas będzie to liga niemiecka. Ale jestem szczęśliwy. Spędzamy tutaj z żoną już prawie połowę dorosłego życia. A ja realizuję swoje plany sportowe. Strzelam gole, czuję się potrzebny.

Najnowsze