Reprezentant Polski przed finałem Pucharu UEFA z Werderem Brema jest dobrej myśli.
- Dla mnie i dla moich kolegów z zespołu ten finał to mecz życia - deklaruje Lewandowski. - Zawsze powtarzałem, że nadejdzie taki dzień, w którym mój Szachtar zadziwi Europę. Nie przypadkiem znaleźliśmy się w finale - podkreśla. "Lewy" docenia także klasę piłkarzy Werderu Brema.
- Werder to dyscyplina, zawsze grają do końca - zauważa Polak. - Trener Mircea Lucescu do znudzenia pokazywał nam sytuacje, po których Niemcy strzelają gole. Mają wysokich zawodników i dużo bramek pada właśnie po uderzeniach głową. Na to musimy uważać - twierdzi.
Piłkarze Szachtara chcą wygrać Puchar UEFA dla prezydenta klubu, Rinata Achmetowa, który znany jest ze swojej hojności.
- Nic nam nie obiecywał, żadnych nagród finansowych, ale wiem, że na pewno nas nie skrzywdzi - uśmiecha się Polak. - Zresztą, jesteśmy mu coś winni. W lidze ukraińskiej zajmiemy dopiero drugie miejsce. Ale ocenę tego sezonu mogą odmienić dwa mecze finałowe, najpierw ten w Stambule, a później w Pucharze Ukrainy. Wtedy może prezydent zapomni o przegranym tytule - zastanawia się Lewandowski, który dziś w Stambule chce powtórzyć wyczyn Jerzego Dudka. Polski bramkarz w barwach Liverpoolu cztery lata temu właśnie w Stambule wygrał Ligę Mistrzów i zachwycił świat pamiętnym "Dudek dance" - przed każdym rzutem karnym dosłownie tańczył na linii bramkowej.
- Marzę, by wznieść puchar do góry. Kiedyś w Stambule cudowny wieczór miał Jurek, który wykonał swój "Dudek dance". Może ja po ostatnim gwizdku z radości zatańczę... krakowiaka na środku boiska - śmieje się Lewandowski.