Zdaniem piłkarza, praktycznie nic nie wyszło tak jak powinno. - Popełniliśmy tyle błędów, którymi moglibyśmy obdzielić całe eliminacje, stąd łatwa wygrana Irlandii Północnej - podkreśla Żewłakow.
- Oni lepiej zaczęli mecz, lepiej się rozumieli, bardziej chcieli, bardziej walczyli. W każdym elemencie piłkarskiej determinacji przewyższali naszą drużynę. Są niekiedy takie mecze, po których ciężko wytłumaczyć, co tak naprawdę dzieje się na boisku. Ja, broń Boże, nie mówię, że nam się nie chciało. Może robiliśmy to bardziej nieporadnie. Ilość naszych błędów z pierwszej połowy ustawiła mecz - wyznaje kapitan reprezentacji.
Żewłakow wpisał się na listę strzelców, ale niestety jako zdobywca gola samobójczego, przy dużym udziale Artura Boruca. - Nie jestem maszyną, też popełniam błędy. Czuję, że zawiodłem sam siebie, tym bardziej boli taka porażka. Nie przypominam sobie, żebym wcześniej w reprezentacji strzelił takiego gola.
Defensor Olympiakosu jest przekonany, że główną przyczyną porażki był brak należytego zaangażowania całego zespołu. - W ogóle sobie nie pomagaliśmy. Nie było w nas żadnego ducha walki, by pokazać, że przyjechaliśmy wygrać mecz.
Porażka w Belfaście skomplikowała sprawę awansu polskiej reprezentacji do finałów MŚ 2010. Żewłakow nie potrafi powiedzieć, czy sytuacja ta wpłynie na przyszłość trenera Leo Beenhakkera. - Ciężko ocenić, jak to będzie wyglądać. Na pewno nasze szanse zmalały bardzo, by nie powiedzieć do minimum. A co będzie z trenerem Beenhakkerem? To już nie nasza kwestia. Zależy, jak zareagują włodarze związku. Prezes Lato przyszedł po meczu do naszej szatni i zachował się lojalnie. Agresywna reakcja z jego strony na pewno by niczego nie zmieniła.