Super Express: - To chyba udany sezon dla ciebie? Strzelasz bramki, masz już ich na koncie 8, więcej niż w ubiegłorocznych rozgrywkach.
Adrian Benedyczak: - Od początku rundy rewanżowej, czyli od stycznia, trener (Fabio Pecchia-red.) bardziej mi zaufał i praktycznie cały czas gram w podstawowym składzie. Z tego okresu jestem zadowolony, bo wcześniej było różnie, gdyż trener zmienił mi pozycję na boisku i obecnie gram na skrzydle.
- To zaskakujące. Praktycznie wszyscy poprzedni trenerzy, również w Pogoni, wystawiali ciebie na środku ataku, również ze względu na warunki fizyczne (191 cm).
- Tak, chyba nawet nie wszyscy w Polsce wiedzę, że teraz gram jako skrzydłowy, mogący występować po obu stronach. Gramy takim systemem, że jest dwóch skrzydłowych i jedna „dziewiątka”, inaczej niż w ubiegłym sezonie. Na „9” występuje obecnie Franco Vazquez. Nasz trener uznał, że swoimi atutami motorycznymi - szybkością i ciągiem na bramkę - jestem w stanie dawać więcej drużynie jako skrzydłowy. Na początku ciężko było mi się przyzwyczaić, bo w seniorach nie grałem na tej pozycji i potrzebowałem czasu, żeby się przystosować.
- Odpowiada ci nowa pozycja na boisku?
- Mówiłem trenerowi, że chciałbym grać jako "9", ale z czasem zacząłem radzić sobie coraz lepiej na skrzydle. Generalnie w dalszym ciągu jestem napastnikiem, a trener mi powtarza, że jeśli drugi skrzydłowy ma piłkę, to mam atakować bramkę i być od razu tym drugim napastnikiem obok naszej „9-tki”. Mam teraz więcej zadań w defensywie i wspomagam bocznego obrońcę. Ta zmiana pozycji i fakt, że trochę dokucza mi kolano skoczka, sprawiły, że pierwsza runda sezonu był mniej udana. Na zaleczenie tej dolegliwości potrzeba kilku tygodni czasu, a tego nie ma w trakcie sezonu.
- Jest duże ciśnienie na awans do Serie A, skoro przystępujecie do baraży?
- Na początku rozgrywek było dużo głosów w klubie, że jesteśmy faworytem i musimy awansować. Natomiast teraz skupiamy się na następnym meczu, nie rozważamy szans i lepiej na tym wychodzimy. Bari, Cagliari albo czarny koń rozgrywek Sudtirol, z którymi możemy zagrać w barażach będą trudnymi rywalami.
- Jeśli nie uda się awansować, to bierzesz pod uwagę odejście z Parmy na wyższy poziom ligowy, jeśli będzie okazja?
- Trudne pytanie. Na razie skupiam się na grze w Parmie, z którą mam jeszcze 2 lata kontraktu. Nie chciałbym grać trzeciego sezonu w Serie B i wierzę, że uda się wywalczyć awans. Na tym się koncentruję, a na rozważania przyjdzie czas po sezonie, wówczas porozmawiam z klubem i moim menedżerem. Wiem, że Parma inicjowała pierwsze rozmowy, żeby przedłużyć kontrakt, ale jest dużo zapytań z innych lig.
- Grając w wyższej lidze łatwiej pokazać się selekcjonerowi reprezentacji. Myślisz o tym?
- Nie myślałam o tym. Nie było żadnego kontaktu ze sztabu reprezentacji i raczej tego nie oczekiwałem. Skupiam się na tym co w klubie, a mój moment w kadrze jeszcze nadejdzie.
- Na czym skorzystałeś najbardziej przez dwa lata we Włoszech jako piłkarz?
- Z Pogoni wyjeżdżałem jako chłopak, a teraz jestem już dorosłym mężczyzną. Zmężniałem, dorosłem, rozwinąłem się pod każdym względem, zarówno fizycznie i mentalnie. Bardzo dużo się zmieniło, również mam na myśli jakość gry i jestem lepszym piłkarzem.
- Ciężej trenuje się we Włoszech niż w Polsce?
- Miałem w Parmie już trzech trenerów i mogę powiedzieć, że tylko u tego trzeciego, Fabio Pecchiego trenuje się ciężej niż w Polsce. Jeśli gramy mecz w sobotę, to we wtorek i środę trenujemy bardzo ciężko. W środę robimy trening, jakbyśmy grali 70 minut na takiej intensywności jak w meczu. Przebiegamy 7-8 km na dużej intensywności. Jest wstawka siłowa, rozgrzewka, gra 11 na 11, później interwały i po króciutkiej przerwie gramy II połowę meczu.
Piłkarski talent z USA. Może wybierać spośród trzech reprezentacji, jest zainteresowany Polską
- Jak się gra przeciwko obrońcom we Włoszech?
- Na pewno trudniej w Serie B niż w najwyższej lidze, choć w niej nie grałem. W Serie B jest dużo drużyn, które skupiają się na defensywie, żeby nie stracić bramek za wszelką cenę, bo ich celem jest awans. Wówczas wiele drużyn gra na zero z tyłu. Wiem od kolegów, którzy grali w Serie A, choćby Roberto Inglese, że drużyny grają bardziej ofensywnie i jest więcej przestrzeni dla napastników.
- Nie mogę nie spytać o waszego bramkarza Gianluigiego Buffona, który w styczniu skończył 45 lat. Może wyjawił do jakiego wieku będzie grał?
- Nic nie zdradzał, zobaczymy co stanie się po sezonie. Na razie trzyma się dobrze, trenuje. W jego wieku zdarzają się jakieś kontuzje mięśniowe i nie zawsze broni, gdy jest napięty terminarz. Ale obecnie wrócił do swojej wysokiej dyspozycji i dużo nam pomaga. Ja śmieję się czasami, że wolałbym być obrońcą przy takim bramkarzu. Podpowiada, nakierowuje młodych obrońców, co bardzo dużo im daje.
- Tobie też pomagał w jakiś sposób?
- Jest takim piłkarzem i człowiekiem, że gdybym potrzebował coś załatwić w klubie albo w mieście, to on pomoże. Dużo rozmawia z młodymi i podpowiada, niesamowity człowiek, legenda sama w sobie. Pierwszy raz widzę taką osobę, która w tym wieku, po tak wielkiej karierze rozdaje z uśmiechem na twarzy tyle autografów, robi zdjęcia z każdym, kto tylko chce. Nie widać po nim zmęczenia, może jest gdzieś w środku, ale nie okazuje tego. Jest wyjątkowo otwartym człowiekiem.
- Tęsknisz za Szczecinem i kolegami z Pogoni?
- Utrzymuję kontakt z nimi, najczęściej z Kacprem Smolińskim i Mateuszem Łęgowskim. Śledzę mecze mojej byłej drużyny, bo ostatnio nie pokrywają się z moimi. Bardzo podoba mi się gra Pogoni w tym sezonie. Co do tęsknoty, to jestem przyzwyczajony, bo z domu rodzinnego w Kamieniu Pomorskiego wyjechałem do Szczecina, gdy miałem 13 lat. Teraz mam swoją rodzinę, żonę i półrocznego syna Antka, którego żona ostatnio wzięła pierwszy raz na mecz. Mamy tutaj siebie i to jest najważniejsze. Jesteśmy szczęśliwi, w Parmie żyje się spokojnie, nikt nigdzie się nie śpieszy, bo właśnie tacy są Włosi.
Miał pomóc zastąpić Lewandowskiego. Rychły koniec gwiazdy w Monachium, może odejść już latem!