„Super Express”: - Jak wygląda twoja sytuacja? Raz wydaje się, że jednak odejdziesz, ale zaraz potem Sampdoria znów zmienia zdanie… Trudno się w tym połapać.
Dawid Kownacki: Powiem wprost: mam już dość! Mam już dość takiego zachowania Sampdorii! Jestem coraz bardziej zdenerwowany, bo czas leci, a ja wciąż nie wiem jaka będzie moja przyszłość. Nie chcę tu zostawać, chcę odejść! I nie będę chciał tu wrócić, chcę zamknąć ten rozdział raz na zawsze. Po pierwszym sezonie byłem optymistą. Serie A była dla mnie czymś nowym, więc wiedziałem, że potrzeba trochę czasu na aklimatyzację. A mimo to miałem bardzo fajny sezon. Pięć goli w Serie A, do tego trzy trafienia w Pucharze Włoch. To było bardzo obiecujące. Potem pojechałem na mistrzostwa świata, zagrałem na nich, byłem optymistą. Ale wróciłem do klubu i sytuacja zaczęła się pogarszać. Nie rozumiem dlaczego, nikt mi niczego nie tłumaczył. Ile ja w tym sezonie dostałem minut? Nieco ponad 150! Co to jest? To nic! Ani razu w podstawowym składzie w lidze, nie o to mi chodziło. W takiej sytuacji, już zimą, powiedziałem menedżerowi, że chcę zmienić klub.
- Chętnych na twoje usługi nie brakowało…
- 6 stycznia wróciłem do klubu, zaczęły się pojawiać propozycje… Fortuna Duesseldorf pojawiła się bardzo szybko. Niemcy pokazali, że bardzo im na na mnie zależy. Przedstawili plan rozwoju, po prostu uwierzyli we mnie, a tego w Sampdorii bardzo mi ostatnio brakowało. Co więcej, Fortuna jest gotowa na gigantyczny wysiłek finansowy, aby wykupić mnie z Sampdorii. Niemcy nie są bogatym klubem, ale chcą zrobić wyjątek i dużo na mnie wydać.
- Kilka razy było już blisko. Słyszałem, że Niemcy zgodzili się na klauzulę wykupu latem w wysokości aż 12 milionów euro. To prawda?
- Prawda. Po długich negocjacjach kluby doszły do porozumienia, że wypożyczenie będzie darmowe, a po sezonie, jeśli Niemcy będą chcieli, to wykupią mnie za 12 milionów euro. Ale w tych rozmowach ciągle się coś zmieniało ze strony Sampdorii, kilka razy było blisko, a potem znów daleko. I kiedy w końcu wydawało się, że już nic się nie zmieni, a warunki ustalono, to… Caprari, jeden z napastników Sampdorii złamał nogę na treningu. Wtedy znów usłyszałem, że nici z mojego odejścia, bo Sampdoria w moje miejsce musiałaby sprowadzić nowego napastnika, ten musiałby się uczyć taktyki i tak dalej. Byłem już załamany, bo ja tu naprawdę nie chcę zostać. Przecież po sprowadzeniu Gabiaddiniego byłem przez moment napastnikiem numer pięć. Numer pięć! Teraz przy kontuzji Caprariego, jestem numer cztery i musiałbym czekać na dwie kontuzje innych napastników, żeby wejść do gry. Ja tak nie chcę. Jeszcze żeby to była zdrowa rywalizacja, żebym na treningach odstawał. Ale co tu dużo mówić skoro nawet na trening z drużyną mnie ostatnio nie brali, trenowałem indywidualnie. To jak tu mówić o rywalizacji? Nie czuję się gorszy, jestem zbyt dobrym piłkarzem, aby kolejne pół roku przesiedzieć na ławce!
- Wróćmy do negocjacji…
- Tak. W kolejnej fazie Sampdoria już nie chciała mnie wypożyczyć za darmo: zażądała od Fortuny pół miliona euro za wypożyczenie i wspomniane 12 mln euro za wykup. Niemcy po raz kolejny powiedzieli „ok”. No już wtedy byłem pewien, że nic się nie zmieni. No ale dziś wracam z treningu i słyszę, że znów się pozmieniało! Że Włosi chcą wprowadzić do umowy zapis, który będzie im pozwalał kontrolować moje dalsze losy. A jak tak nie chcę. Chcę stąd odejść raz na zawsze!
- Włoscy dziennikarze mówili mi, że Sampdoria woli, żebyś poszedł do Cagliari albo Empoli.
- Zgadza się. Co chwila klub mnie próbuje wypchnąć, albo do Cagliari, albo do Empoli. Ciągle słyszę „Może tu, może tam”. A ja nie chcę iść ani tam, ani tam! To moja kariera, moje życie. Rozumiem, że jestem piłkarzem Sampdorii, mam ważny kontrakt, ale powtarzam: mam jedno życie, jedną karierę. I chcę mieć decydujący wpływ na moją przyszłość.
- Nie bez znaczenia jest też chyba fakt, że twoja partnerka jest w ciąży…
- No właśnie! Już miała do mnie przylecieć, ale znów ją cofnąłem, bo nie wiem co będzie. Ta sytuacja mnie bardzo stresuje, ale ją również. A przecież pod koniec ciąży nie powinna się denerwować! Podjęliśmy decyzję, że urodzi w Poznaniu. Rodzina to ważna sprawa, ja do niej dojrzałem, jak to się mówi są sprawy ważne i ważniejsze. Dlatego między innymi chcę iść do Niemiec, przecież stamtąd do Poznania mam o wiele bliżej. Jak ja dotrę do Poznania z Cagliari, czyli z Sardynii? No przecież nie ma bezpośredniego połączenia. A z Niemiec nawet po meczu mogę się szybko przemieścić. To również bardzo ważne dla mnie. Dlatego chcę dobrze wybrać. Fortuna w tym momencie to najlepsze miejsce dla mnie.
- A jeśli cię nie puszczą?
- Jeśli mnie nie puszczą, to będę się tu musiał do lata przemęczyć. Tak, przemęczyć. Bo pobyt w Sampdorii już dawno przestał być przyjemnością. Ale wciąż mam nadzieję, że uda mi się wyrwać z Genui.