„Super Express”: - Jak pan ocenia początek Zielińskiego w w barwach Interu?
Marek Koźmiński: - Mecz z Manchesterem City w Lidze Mistrzów był bardzo dobry w jego wykonaniu. Po raz pierwszy wystąpił od pierwszej minuty, bo wcześniej zagrał tylko pół godziny z Monzą w Serie A. Zastanawiam się, czy utrzyma dyspozycję, bo - tak jak wspomniałem wcześniej - z mistrzem Anglii wypadł korzystnie. Niech wraca na ten dobry tor. Jestem przekonany, że tak będzie, ale musimy mieć potwierdzenie w kolejnych meczach ligowych. Ciekawi mnie, jak będzie spisywał się w Interze podczas regularnych występów.
– Włoskie media są zdania, że polski pomocnik zaraz na stałe wskoczy do pierwszego składu Interu. Co pan na to?
– Pamiętajmy, że ten skład Interu wygrał w ubiegłym sezonie mistrzostwo. Trener Simone Inzaghi może być przyzwyczajony do nazwisk, przynajmniej na starcie rozgrywek. I to jest zrozumiałe. Ale Inter będzie grał na trzech frontach do samego końca: liga, Puchar Włoch, Liga Mistrzów.
– I ta Liga Mistrzów została rozszerzona o kolejne spotkania...
– Tych meczów jest dużo. Jednak nie przywiązywałbym do końca ogromnej wagi do tego, kto będzie podstawowym zawodnikiem, bo takich graczy będzie 17 czy 18. Jeśli Piotrek uzbiera 30 czy 35 meczów w podstawowym składzie Interu w całym sezonie, to będzie dobry wynik. A rywal do walki o skład, czyli Henrich Mychitarian jest od niego o pięć lat starszy. Na tym etapie ich karier to znacząca różnica.
– Ta chora liczba meczów jest tym, co potrzebuje rynek. Chcemy coraz więcej. Nikt tego bezsensownie nie wymyślił. Klient tego chce, czyli my-kibice. Prawdą jest, że będzie pewna dysproporcja między drużynami, które będą grać do samego końca - takie jak Inter - w liczbie piłkarzy. Może 40 piłkarzy nie, ale realnie do grania takich co zagrają powyżej 10 spotkań w sezonie będzie 25-28, ta szeroka kadra może liczyć 32 piłkarzy. Z tym jest kłopot, bo jak przeprowadzić trening czy gierkę? 13 na 13? Powstają problemy szkoleniowe, trzeba będzie trening dzielić. Drużyny będą kadry poszerzać, a słabsze kluby, bez gry w Europie, to będą mieć około 20 piłkarzy. A przecież są jeszcze mecze reprezentacji, zdarza się, że większość leci na kadrę. I nagle trener nie ma 30 piłkarzy na treningu, tylko 10. Skoro klient tak chce, to tak będzie.
– Dobrnęliśmy do ściany?
– Chyba nie... Bowiem toczy się dyskusja, czy nie robić mundialu co dwa lata, bo po co czekać aż cztery. Jest plan: zróbmy więcej meczów interkontynentalnych. Bo ekipy z Azji i Ameryki chcą grać z Realem, Interem, Man. City. Zaraz mamy mundial klubowy, pierwszy taki w historii. Dobrze, że Superliga została zdławiona, ale i tak to trochę zmierza w kierunku takich elitarnych jednostek turniejowych. Te bardzo mocne drużyny będą grać 60-65 meczów, a ci co się na tak wysoki poziom nie załapią, to zagrają 30-35 meczów.
– W sobotę Inter zmierzy się na wyjeździe z Udinese, w którym spędził pan wiele lat. Ten klub jest także bliski Zielińskiemu. Jaki to będzie dla niego mecz?
– Spotkanie z Udinese to dla niego powrót stare śmieci, bo od tego klubu zaczął swoją przygodę we Włoszech. Inter zagra z rewelacją początku sezonu. Ekipa Udinese znalazła się w czubie tabeli. Pewnie nie jest to prawdziwe odzwierciedlenie siły tej drużyny, ale jak idzie to idzie.
– W tym sezonie zespół Udinese prowadzi doskonale nam znany trener Kosta Runjaić, którego Legia pożegnała go bez żalu.
– To nie jest pierwszy raz. Te decyzje są chyba nie do końca przemyślane. Sport lubi trochę takiego nie trzymania ciśnienia. Jak idzie, to nie można się za bardzo podniecać, a jak nie idzie, to też nie można się za bardzo dołować. Pozbyto się z Polski naprawdę dobrego trenera.
– Zaskoczyło pana to, że pod jego wodzą Udinese jest na ten moment rewelacją Serie A?
– Wiadomo, że nie jest Polakiem, ale który szkoleniowiec z takim stażem w Polsce dostałby taką drużynę do trenowania jak Udinese? Runjaić osiąga na starcie bardzo dobre wyniki. Tak, do końca nie będzie i to jest normalne, ale to też nie jest przypadek. Podobnie jak to, że taki trener dostał tam angaż. Runjaić to po prostu dobry szkoleniowiec. Z Pogoni, w której pracował kilka lat, wyciągnął maksimum możliwości. W Legii potoczyło się to tak, jak się potoczyło. To nie pierwsza taka sytuacja w warszawskim klubie. To wszystko jest tam fajnie przypudrowane. Jednak od spodu jest trochę kłopotu. Powtórzę: szkoda, że taki trener opuścił Polskę.