„Super Express”: - Gol w re-debiucie w Empoli strzelony w Weronie, potem hat-trick z Monzą. Dumny pan z Szymona Żurkowskiego?
Marcin Brosz: - Szymon zawsze pracuje bardzo ciężko na boisku. Uwielbia tę pracę i w defensywie, i w ofensywie. Lubi stwarzać sytuacje, ale i bronić dostępu do własnej bramki. Te elementy składają się na moją ocenę Szymona: jest dobrym piłkarzem, harującym na murawie.
- Zawsze podkreśla pan ową ciężką robotę tego gracza na murawie. Czemu?
- Bo „Zupa” to profil piłkarza, którego organizm najlepiej reaguje na mocną, ciężką pracę. Warunkiem dobrej dyspozycji jest u niego to, by był „w treningu”. Cyklicznym, stałym, ustawicznym, liczonym w tygodniach i w miesiącach, w trakcie którego organizm jest adaptowany do tego, co chcemy osiągnąć na boisku. Dla niego najgorsze są przerwy spowodowane urazami, chorobami, kartkami. Ból wyłączający go choćby tylko na 3-4 dni wytrąca go z tej treningowej pracy.
- W Spezii, której zawodnikiem był przed przenosinami do Empoli, wiosną ub. roku długo leczył uraz. Ale jesienią ze zdrowiem było lepiej. A takich spektakularnych nie notował. Dlaczego?
- Szymek spełniał normy ciężkiego treningu i w Spezii. Może nie grał, ale ciężko trenował. Ale teraz dostał ważny impuls: przeniósł do nowego klubu, do Serie A, do „swojego” klubu, w którym się bardzo dobrze czuje, w którym go szanują i lubią. Trener zaraz mu zaufał, wsparł go też zespół. To jest niezwykle ważne: czuć się pewnym. Wiedzieć, że popełnienie błędu mnie nie skreśli; że jest to wkalkulowane w ryzyko pomysłu trenera.
Popuścili wodze fantazji? Ale… czemu by nie: Polak miałby zastąpić wielką gwiazdę w wielkim klubie we Włoszech
- Czyli generalnie trochę mniej presji?
- „Zupę” – i to też wielka rzecz – wspierają także kibice. Byłem na stadionie Empoli jakieś dwa lata temu, podczas jego poprzedniej gry w tym klubie. Widziałem na własne oczy, jak cały stadion wstał i bił mu brawo, doceniając to, że po raz kolejny na ich dał z siebie wszystko. We Fiorentinie, w której grał jeszcze przed Spezią, był jednym z wielu; tam byli inni, a tutaj tym „innym” jest on! Ale przede wszystkim zaś trzeba oddać co należne samemu Szymonowi.
- To znaczy?
- To on walczył ze swoim organizmem, by po przerwach spowodowanych kontuzjami i rehabilitacją wrócić do takiej formy, jaką widzimy w ostatnich meczach Empoli. To jest chłopak, który wychodzi na boisko z jedną tylko myślą w głowie: harować na murawie i wygrać mecz. Świetnie sobie zdaje sprawę z tego, że konsekwencją takiej postawy często są urazy, albo konieczność zejścia z boiska przed końcem spotkania. Ale on inaczej nie potrafi!
- Co się może zdarzyć dalej?
- Już nieraz Szymon udowadniał, że jeżeli jest zdrowy, jest w regularnym treningu, to staje się ważnym elementem drużyny. Może i kluczowym. Dlatego teraz z jego dyspozycji cieszy się oczywiście jego klub, ale i cieszyć się powinni polscy kibice. Bo nasza reprezentacja takich piłkarzy potrzebuje!
Zbigniew Boniek podpowiada selekcjonerowi kadry. "Nie widzę kogoś o takich kwalifikacjach"
- „Takich”, czyli jakich?
- Nie tylko mających wielkie umiejętności techniczne – a pokazywał je jeszcze grając w Polsce, ale także walczących do upadłego, póki im zdrowie pozwala. On ma niemożliwy dar czytania gry, ustawiania się pomiędzy zawodnikami drużyny przeciwnej. Potrafi być dla nich nieuchwytny, ma rewelacyjne ostatnie podanie. Ale też bardzo dobrze wprowadza piłkę w ofensywę. No i kapitalnie potrafi sam sfinalizować akcję: pamiętamy wszyscy przepiękną bramkę z Lechem z 35 metrów. I on to wie, widzi te swoje możliwości. Tyle że aby je pokazywać częściej, po prostu musi grać! Dlatego trzymajmy kciuki, żeby teraz mógł regularnie trenować i regularnie grać. I jeżeli to się uda, to przyjdą tego efekty. Złapie taką formę, z jakiej go pamiętamy, kiedy przechodził do Fiorentiny, i jaką miał w reprezentacji młodzieżowej.
- Trzymamy, bo przed Biało-Czerwonymi w marcu baraże. Wcześniej jednak, już w niedzielę, mecz Empoli z Juventusem w Turynie. „Żurek” zaszkodzi Starej Damie?
- Mecz z Juventusem, czyli liderem? To będzie kolejny ważny impuls dla niego, pozytywny bodziec. Włosi będą ten mecz uważnie obserwować, i my też. A ja jestem pewny, że gdyby go dziś spytać, czy i Szczęsnemu chciałby strzelić gola z 35 metrów w okienko, to odpowie, że to nie jest istotne. Że ważniejszy będzie dobry wynik drużyny.