- Jest radość z medalu czy jednak głównie niedosyt, że nie ma złota?
Maria Andrejczyk: - Jestem niezadowolona. Przyleciałam tu walczyć o złoto. Jestem oczywiście świadoma co za mną w tym sezonie. Po dużym wyniku była bardzo ciężka kontuzja. Nawet podczas tego finału po drugim rzucie czułam, że będzie bardzo trudno się poprawić. Bark mi teraz odpada, bo te mięśnie są ponadrywane. Jestem wicemistrzynią olimpijską. Brzmi to fajnie i dumnie, ale pragnęłam więcej i będę o to walczyć w przyszłym sezonie.
- Zabrakło siły, zdrowia czy techniki?
- Wszystkiego po trochu. Zdecydowanie nie byłam sobą, nie czułam swojego ciała w czasoprzestrzeni. Po tym co pokazywałem na rozgrzewce przed finałem, to i tak sukces, że weszłam do ósemki. Czułam, że będzie cholernie ciężko, musiałam się raz wyciszać, raz pobudzać. Tak czy siak cieszę się, że nawet z porozrywanym barkiem byłam w stanie wywalczyć olimpijski medal. Stres był bardzo duży. Niedosyt jest, ale cholera, to srebro i tak jest fajnie.
- Tym bardziej, że za tobą przecież pięć dramatycznych lat pełnych problemów ze zdrowiem.
- To prawda. Myślę, że słowo "dramatyczne" najlepiej odzwierciedla to, przez co przeszłam przez te pięć lat. Walczyłam i chyba byłam jedną z niewielu osób, które wierzyły, że w ogóle uda mi się wrócić do rywalizacji na najwyższym poziomie. Choćby w 2018 roku, gdy wracałam po operacji barku, było tyle spojrzeń ludzi, których wzrok mówił mi: "Ty już się skończyłaś! Ty już nie wrócisz! Co ty tutaj w ogóle robisz dziewczynko?". I chcę tym osobom podziękować, bo to one zmobilizowały mnie do tego, żeby wrócić i pokazać pazur. Dziękuję tym, którzy życzyli mi najgorzej, bo również dzięki nim się podniosłam. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wiem, że jeżeli z moim zdrowiem będzie dobrze, to będę robić jeszcze fantastyczne wyniki. Bardzo w to wierzę.
- Nie masz już dość tej ciągłej walki z kontuzjami?
- Dopóki mi wszystkie kończyny nie odpadną, będę walczyć! Ja jestem zbyt uparta żeby odpuścić. Teraz po tym medalu będzie inaczej. Mam nadzieję, że wreszcie dostanę stałą opiekę fizjoterapeutyczną. Do tej pory mimo, że wszyscy wiedzą, że mam kruche zdrowie, związek mi tego fizjoterapeuty nie chciał dać. A ja potrzebuję stałej pomocy. Oszczep jest konkurencją najbardziej kontuzjogenna ze wszystkich lekkoatletycznych. Myślałam, że w tym roku chociaż po tym rzucie na 71 metrów w Splicie dostanę fizjoterapeutę. Nie dostałam. Przez te pięć lat wydawałam wszystkie swoje oszczędności, żeby mieć najlepszych specjalistów. Udało się takich znaleźć.
- A związek dlaczego nie chciał pomóc? Jak to argumentował?
- Że przyznaje ją dopiero po medalu na głównej imprezie. Dlatego mam nadzieję, że teraz fizjoterapeutę dostanę.
Tokio, Michał Chojecki