Trener Węglarski jest pełen uznania dla podopiecznego. Nie tylko jako sportowca.
- Jego biegi w Tokio to klasa światowa - uważa łódzki szkoleniowiec. - Wzorcowy występ pod każdym względem. Wspaniałe zachowanie spokoju, bez szarpania się przedwcześnie, pełna kontrola sytuacji. Krok pełen swobody, doskonały technicznie.
- Był bardzo zadowolony z nowych kolców, które dostał na obozie w Karpaczu przed igrzyskami. Dają one większe możliwości odbicia stopą. Ale pomagają tylko tym, którzy ładnie biegają technicznie, z wysoko uniesionym biodrem.
- Właśnie w tym roku zaczął się w nim budzić waleczny, drapieżny zawodnik. W halowych ME zabrakło jednej setnej sekundy, by wszedł do finału na 400 metrów. W czerwcu zwyciężył w mistrzostwach Polski.
- Doszedł do swojego poziomu, bo zawsze miał zdrową głowę. Spokojny, a w sztafecie bardzie dbających o kolegów niż o siebie. Nie ma też skłonności do „umierania” za metą.
- O ile wiem, lekkoatletyka była pierwszym jego sportem. Biegał sprinty, ale także 400 metrów przez płotki. Pod moją opiekę trafił jako 400-metrowiec. Przeniósł się od drugiego semestru z politechniki w Katowicach na Politechnikę Łódzką. Nauka dla niego jest najważniejsza. Bardzo dobrze się uczy, najpierw na studiach magisterskich, teraz na doktoranckich. Dostał w tym roku urlop z uczelni, żeby mógł się przygotować do igrzysk.
- Prywatnie to typ człowieka, który zawsze stara się grać fair. Nie oszukałby kogoś ani nie zrobiłby czegoś, czego przyszłoby mu się wstydzić. Mówiąc górnolotnie: prawy i uczciwy. Zapewne w przyszłości będzie naukowcem.