Michał Masłowski: Jestem niechciany? Kogoś trochę poniosło! [ZDJĘCIA]

2017-01-13 3:00

Zagrał trzy razy w reprezentacji Polski, ale potem kariera Michała Masłowskiego (28 l.) wyhamowała. W Legii Warszawa nie przebił się do podstawowej jedenastki i wypożyczono go do Piasta Gliwice. Pojawiły się plotki, że Piast dąży do skrócenia jego wypożyczenia z Legii Warszawa, a Legia szuka rozwiązań... aby do tego nie dopuścić. - Moje odejście z Piasta? Nie ma takiego tematu - zapewnia nas piłkarz.

"Super Express": - Jak by pan skomentował to zamieszanie wokół pana?

Michał Masłowski: - Dowiedziałem się o nim na urlopie. Ktoś pytał mnie, czy odchodzę z Gliwic. Gdy wróciłem z urlopu, pytałem o to ludzi w klubie. Usłyszałem, że nie ma takiego tematu. Dowiadywałem się również w Legii i też mówili, że żadnego kontaktu w tej sprawie nie było. Jeśli mnie okłamano, to w takim razie ja także teraz kłamię.

- Myśli pan, że był pretekst, by skrócić wypożyczenie?

- Oczywiście wymagam od siebie więcej, ale nie wydaje mi się, żebym dał sztabowi ku temu powody. Zespół grał dobrze, ale brakowało nam szczęścia. Ja grałem niezłe mecze, lecz nie było wyników, a wtedy inaczej patrzy się na zawodników także indywidualnie.

- Kiedyś słynął pan z asyst. Teraz ich brakuje (tylko jedna). Dlaczego?

- Zawsze grałem na dziesiątce, a w Piaście jestem trochę cofnięty, mam więcej zadań defensywnych. Ciągnie mnie do przodu, ale nie mogę sobie lawirować. Kto wie, może teraz zostanę świetnym defensywnym pomocnikiem i zamiast pięknych asyst będą efektowne odbiory?

- Myśli pan o powrocie do Legii?

- Przede mną pół roku w Piaście, mamy tu fajną ekipę i chcę ten czas jak najlepiej wykorzystać.

- Przylepiono panu łatkę "człowieka ze szkła", pisano, że pana transfer do Legii był wielkim niewypałem.

- Zagrałem kilka meczów, potem przyszła kontuzja - i wszystko padło. Łatwo jest opiniować, powiedzieć: "Masłowski nic w Legii nie osiągnął". A przecież nie było tak, że to ja nie chciałem przez pół roku grać w piłkę. Organizm po prostu nie wytrzymał. Był moment, że nie było mowy o grze, mogłem co najwyżej spacerować. Jeździłem od lekarza do lekarza i nie wiedziałem, co mi jest. Co do kwoty transferu, grałem wtedy dobrze, cenę podbiły występy w reprezentacji. Ktoś chciał dać za mnie takie pieniądze (800 tys. euro - przyp. red.). I dał. Ale to już za mną. Teraz cieszę się z tego, gdzie jestem. Dostałem drugie życie.

- Jest pan twardszy po tych przeżyciach?

- Tak. Kiedy raz dostajesz, to bardzo boli. Kiedy dostajesz drugi, trzeci raz, to przestajesz już to odczuwać. Najważniejsze, że problemy minęły. Stałem się weselszy, mówią mi to osoby z mojego otoczenia. Chcę pokazać tę radość także na boisku.

Najnowsze