We wtorek Paryż zalała fala koszmarnych upałów, ale na szczęście Iga Świątek zagrała tego dnia w turnieju olimpijskim wieczorem, gdy słońce już zaszło i zrobiło się nieco chłodniej. Warunki były jednak bardzo ciężkie i wymagające. - Dawno nie grałam przy 34-36 stopniach, więc zobaczymy, jak to będzie wyglądało, ale ogólnie myślę, że jestem dobrze przygotowana fizycznie - mówiła dzień wcześniej Polka, pytana o niepokojące prognozy pogody. - Na pewno też skorzystam z lodu na korcie, żeby się schładzać w przerwach. Ale zobaczymy, ciężko mi przewidzieć, jak sobie z tym poradzę - przyznała.
Xiyu Wang zapytana przed meczem przez "Super Express", jak w Paryżu zatrzymać Igę Świątek, wybuchnęła śmiechem i odpowiedziała: "Nie mam pojęcia". Leworęczna, wysoka (183 m) i silna fizycznie Chinka jednak już na początku meczu potwierdziła wysoką formę, którą imponowała w poprzednich spotkaniach. Przy stanie 1:1 miała nawet breakpointy, ale przegrywająca 15-40 Polka w kapitalnym stylu opanowała sytuację, popisując się potężnymi i dokładnymi forhendami. Niezrażona tym Azjatka grała szybko, a przy tym imponowała solidnością, popełniając bardzo mało błędów. To liderka rankingu sprawiała wrażenie nieco zdenerwowanej i efektowne akcje przeplatała nieudanymi zagraniami. W kolejnym gemie serwisowym, przy stanie 2:2, znów musiała bronić breakpointa. Wang ponownie nie wykorzystała okazji, a zmarnowane szanse po chwili się na niej zemściły. Czująca się coraz pewnie na korcie Królowa Mączki przycisnęła Chinkę i sama doczekała się przełamania. Po magicznym lobie prowadziła już 5:2, a zaraz później zamknęła pierwszego seta.
W drugiej partii Iga Świątek już w pierwszym gemie przełamała podanie rywalki i wydawało się, że w swoim stylu dociśnie pedał gazu i odjedzie Chince. Xiyu Wang znów jednak zaczęła grać naprawdę dobrze, czym nieco zaskoczyła Polkę, która nie dość, że straciła serwis, to jeszcze po kolejnym gemie przegrywała w secie 1:2. Na wypełnionej niemal po brzegi arenie Philippe-Chatrier Iga znów złapała rytm gry, wygrywając w świetnym stylu trzy kolejne gemy. Kiedy przy jej prowadzeniu 4:3 skorzystała jeszcze z przerwy medycznej, uskarżając się na jakiś uraz uda, wydawało się, że Polka pewnie domknie spotkanie. Ambitna Chinka doprowadziła znów do remisu, ale widać było, że kontuzja coraz bardziej jej dokucza. Dostała nawet przez to ostrzeżenie, że opóźnianie wznowienia gry. Polka domknęła spotkanie, serwując asa.
Rywalką Igi Świątek w ćwierćfinale będzie żegnająca się w tym sezonie z zawodowym tourem Danielle Collins (nr 9). Doświadczona Amerykanka na koniec kariery zbudowała życiową formę, co potwierdza również teraz w Paryżu. Świątek i Collins grały ze sobą już 7 razy, a bilans tej rywalizacji to 6-1 dla naszej gwiazdy.