Przed trwającymi obecnie rozgrywkami szefowie Bundesligi podjęli decyzję o tym, że kilka meczów każdego sezonu aż do kampanii 2020/2021 rozgrywanych będzie w poniedziałki. Taki dodatkowy termin w kalendarzu miał być przede wszystkim ukłonem w kierunku drużyn występujących w Lidze Europy, by te nie musiały radzić sobie ze zbyt krótkimi przerwami między meczami (np. w układzie spotkań czwartek - niedziela).
Ta decyzja nie spodobała się jednak kibicom, którzy postanowili... zorganizować protest. Tydzień temu - w poniedziałek 19 lutego - odbyło się pierwsze w tym sezonie poniedziałkowe starcie. Eintracht Frankfurt podejmował RB Lipsk i fani gospodarzy mocno dali wyraz swojego niezadowolenia. Niedługo wcześniej zamówili kilka tysięcy wuwuzeli, by dmuchając w nie obrzydzić transmisję meczu nadającej go telewizji oraz widzom.
Z kolei w miniony poniedziałek obejrzeliśmy kolejny odcinek serialu pt. "Bojkot w Bundeslidze". Wszystko wydarzyło się na Signal Iduna Park, czyli stadionie Borussii Dortmund, na którym zwykle brakuje wolnych miejsc. Spotkania BVB cieszą się gigantyczną popularnością i z reguły śledzi je komplet publiczności - ponad 80 tysięcy widzów. Ale 26 lutego podczas meczu z Augsburgiem na trybunach zjawiło się ich "zaledwie" 55 tysięcy! Trudno powiedzieć, by obiekt Borussii świecił pustkami, jednak brak ponad 20 tysięcy najzagorzalszych kibiców był aż nadto widoczny. Z kolei ci, którzy jednak zdecydowali się przyjść na mecz, protestowali prezentując różne transparenty krytykujące władze Bundesligi za organizowanie spotkań w poniedziałki.
Borussia nie najlepiej poradziła sobie wobec braku tych najgłośniejszych fanów. Choć prowadziła 1:0 po golu Marco Reusa, to ostatecznie tylko zremisowała 1:1. W tabeli BVB jest na drugim miejscu, ale do prowadzącego Bayernu Monachium traci aż 19 punktów.