Radosław Kałużny

i

Autor: ADAM NOCOŃ/SUPER EXPRESS Radosław Kałużny

Były reprezentant Polski zdobył się na wstrząsające wyznanie. Wyjawił prawdę o niemieckich kibicach, prawdziwy skandal

2021-11-24 11:13

Gra w reprezentacji Polski w piłce nożnej to dla każdego piłkarza największe marzenie. Tego zaszczytu dostępują nieliczni, a rozegranie kilkudziesięciu spotkań z „orzełkiem na piersi” jest powodem do dumy. Takim osiągnięciem może pochwalić się m.in. Radosław Kałużny, który na przełomie wieków był jednym z kluczowych polskich zawodników. Pomocnik zapracował sobie na transfer do Bundesligi, co było wówczas wielkim wyróżnieniem. Po latach opowiedział jednak o mrocznej stronie niemieckiej piłki, a jego słowa są zatrważające.

Wielka kariera Kałużnego rozpoczęła się w 1997 r. Wówczas, jako zawodnik Zagłębia Lubin, zadebiutował w reprezentacji Polski. Świetne występy przyczyniły się do przenosin defensywnego pomocnika do Wisły Kraków. Jako piłkarz „Białej Gwiazdy” trafił do kadry Jerzego Engela, która przerwała wieloletnie oczekiwanie kibiców na awans do dużej imprezy. Biało-Czerwoni po 16 latach zakwalifikowali się do mundialu w Korei Południowej i Japonii i stali się ulubieńcami kibiców. „Kałuża” był jednym z kluczowych zawodników tej grupy, co zaowocowało transferem do Energie Cottbus. Występy na niemieckich boiskach kontynuował m.in. w Bayerze Leverkusen, który rywalizował wówczas o Ligę Mistrzów. Łącznie 47-latek uzbierał 41 meczów w reprezentacji, w których strzelił 11 goli. W Niemczech grał przez 5 lat, a później trafił na Cypr i wrócił do Polski, gdzie zakończył karierę. Po latach zdecydował się na szczerą opowieść prosto z kraju naszych zachodnich sąsiadów.

Robert Lewandowski i koledzy sprowokowali kibica. Ten nie wytrzymał, interweniowała policja

20 lat temu Polska żyła transferem Kałużnego do średniaka Bundesligi. Teraz kapitan reprezentacji jest światową gwiazdą Bayernu Monachium:

Chuligani są nie tylko w Polsce

Kałużny z Leverkusen trafił do zespołu Rot-Weiss Essen. Miało to miejsce zimą 2005 r., a w klubie tym spędził tylko pół roku. Drużyna spadła wówczas z 2. Bundesligi, ale kilka miesięcy spędzonych w Essen zapadło polskiemu pomocnikowi w pamięć. Okazuje się, że kibice regularnie wymierzali piłkarzom kary, wedle własnego uznania. Polak opowiedział m.in. o kulisach spadku z zaplecza Bundesligi. Fanatycy klubu nie mieli oporów, by wejść do szatni i wymierzyć „liścia” prawie każdemu zawodnikowi.

Wojciech Szczęsny przeżył trudne chwile. Kibice go nie oszczędzili, koledzy nie pomogli

- Po prostu lali w pysk. Tłumaczyli, że dla wielu z nich wydatek na bilet jest ważną częścią domowego budżetu, dlatego nie zamierzają oglądać spacerujących po boisku piłkarzy. Po porażce, która przesądziła o naszym spadku z 2. Bundesligi, pod stadionem czekało już z pięć tysięcy fanów. Szefostwo kibiców weszło do szatni i każdemu wypłaciło "lepę" w twarz. Mnie się upiekło, bo w tym meczu nie grałem, na dodatek fani doceniali mnie, że zawsze grałem na 100 procent – wyznał Kałużny w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.

Sonda
Czy kibice mają prawo wymierzać samosąd?
Najnowsze