O problemach Rudnevsa napisał dziennik "Bild". To historia w świecie futbolu nieznana. Niemieccy dziennikarze dotarli do samego dna. Do genezy słów niemieckich działaczy, którzy już po zakończeniu kariery wspomnieli, że Łotysz "nigdy nie kochał futbolu". Do powodów, dlaczego Łotysz pierwszy wracał do domu po meczach, po treningach, a tak często był niedysponowany i z powodów osobistych nie mógł wspierać swoich kolegów na boisku.
W 2015 roku media miały używanie gdy rozniosły się wieści, że Rudnevs trafił do szpitala z kontuzją języka. Ugryźć miała go żona. Nigdy nikt z otoczenia piłkarza nie zdementował tych słów. Podobnie jak w mediach nie pojawił się żaden komentarz piłkarza po zakończeniu kariery. Był napastnik, nie ma napastnia. - On chciał po prostu wrócić do domu - wspomina się w budynkach klubowych jego ostatniej drużyny FC Koeln.
Żona piłkarza jest bowiem chora. Jak określilili to dziennikarze "Bilda", ma problemy psychiczne. Choroba spowodowała, że to były zawodnik Lecha Poznań, Hamburgera SV, Hannoveru 96 i FC Koeln musiał zaopiekować się dziećmi oraz domem. Dla niego futbol był tylko półśrodkiem. To on gotował, sprzątał, robił zakupy. I dlatego już w wieku 29 lat musiał zakończyć karierę.
- Jest wspaniałym człowiekiem z wielkim sercem - powiedział o nim Frank Arnesen, były piłkarz i trener HSV.
Człowiekiem, dla którego rodzina okazała się ważniejsza niż futbol. A zarazem piłkarzem, którego przynajmniej w Polsce pamiętać się będzie jeszcze długo. Jak mówi się w Poznaniu, "ostatnim prawdziwym napastnikiem Kolejorza".