- Po rozstaniu z Lewandowskim, trener Julian Nagelsmann próbował światu udowodnić, że można grać bez nominalnej „dziewiątki”. Udawało się przez 3-4 spotkania, ale potem coś się zacięło - przypomina w rozmowie z „Super Expressem” Gilewicz, dziś ekspert i komentator Viaplay. Jesień ligową Bawarczycy rzeczywiście zaczęli fenomenalnie, w trzech pierwszych kolejkach zdobywając aż 15 goli. W czterech następnych strzelili jednak tylko trzy gole i oddać musieli na kilka kolejek pozycję lidera. - Bayern stwarzał sytuacje, ale nie zamieniał ich na gole; więc zaczęto coraz częściej wspominać Roberta. I słusznie, bo był kluczowym zawodnikiem – podkreśla Gilewicz.
Bayern – choć już bez „Lewego” - musiał więc poszukać zmiany ustawienia. - I w końcu Nagelsmann wrócił do klasycznego napastnika: znalazł się Eric Choupo-Moting – tłumaczy były znakomity napastnik. Wskazuje, że co prawda Kameruńczyk nie dorównuje klasą kapitanowi Biało-Czerwonych, ale od początku października, po uporaniu się z dolegliwościami zdrowotnymi, zaczął stawać na wysokości zadania. – Przy wielkiej kreatywności całej drużyny – a w ostatnim przedligowym sparingu z Salzburgiem praktycznie w każdej ofensywnej akcji Bayernu na 20. metrze od bramki rywala naliczyłem ośmiu monachijskich graczy; to potężna siła! – Kameruńczyk ma mnóstwo możliwości do strzelania goli. I korzysta z tego – dodaje Gilewicz. - Jako napastnik i dzisiejszy trener napastników mam zatem małą satysfakcję, że bez „dziewiątki” trudno grać skuteczną piłkę...