Błaszczykowski strzelał w drugiej serii karnych przy stanie 2:1 dla Fortuny. Uderzył potężnie , lecz gola nie uznano, bo pedantyczny sędzia stwierdził, że Polak kopnął piłkę...przed sygnałem gwizdkiem. Kuba ustawił piłkę jeszcze raz i tym razem z zimną precyzją posłał ją w drugi, dolny róg bramki.Oto jak to było.
W ćwierćfinałowym spotkaniu Borussii z Fortuną grali wszyscy trzej polscy piłkarze, ale tylko Błaszczykowskiego chwalono. Robert Lewandowski zmarnował w 44 min. kapitalną okazję do zdobycia gola, ale bramkarz Fortuny Michael Ratajczak popisał się świetna paradą. Łukasz Piszczek też o mało nie strzelił gola...do własnej bramki. Na szczęście Weidenfeller zachował czujność.