Wszystko wydarzyło się w miniony weekend. Norweska gwiazda dortmundzkiego zespołu korzysta z zasłużonych wakacji po bardzo dobrym w swoim wykonaniu sezonie 2019/2020, w którym zapracowała na transfer z Red Bulla Salzburg do Borussii Dortmund. W niemieckiej ekipie snajper zaaklimatyzował się bez najmniejszych problemów i z miejsca stał się jednym z najważniejszych ogniw zespołu. A to przysporzyło mu sporej popularności.
Tak dużej, że teraz w żadnej części swojej ojczyzny nie jest anonimowy. I boleśnie przekonał się o tym przed kilkoma dniami. Gdy w sieci ukazał się film, jak Haaland jest wyprowadzany z dyskoteki i wygląda z tego faktu na bardzo niezadowolonego, ludzie spekulowali, że chodzi najpewniej o nietrzeźwość. Nic jednak z tych rzeczy. Z wyjaśnieniami w norweskich mediach pospieszył szef ochrony dyskoteki, w której doszło do całego wydarzenia.
- Erling wcale nie był pijany. Rozumiał nas i z nami współpracował. Chodziło o to, że ze względu na zasady chronienia się przed pandemią koronawirusa nie możemy dopuścić, by ludzie grupowali się w gigantyczne tłumy. A takie grono otaczało niestety Haalanda nieustannie - każdy chciał sobie zrobić z nim zdjęcie i pogadać. Nie mieliśmy wyjścia przy takiej presji - wyjaśnił na łamach goal.com Christopher Naesheim.
Jak widać popularność to tak radość, jak i przekleństwo...