• Piłkarska Bundesliga wznawia rozgrywki po niespełna miesięcznej przerwie zimowej.
• Były 14-krotny reprezentant Polski Sebastian Boenisch ma swojego zdecydowana faworyta do mistrzostwa Niemiec.
• Boenisch jest mocno rozczarowany przebiegiem kariery na boiskach Bundesligi Tymoteusza Puchacza, który nie potrafił przebić się w Unionie Berlin i Holstein Kiel.
"Super Express": - Kto jest pana faworytem do mistrzostwa Niemiec?
Sebastian Boenisch: - Uważam, że w grze są już tylko Bayern i mój były klub z Leverkusen. Ten duet był bardzo stabilny w pierwszej części sezonu. Różnica czterech punktów na korzyść Bayernu nie jest wielka, ale dla mnie to Bawarczycy są pewniakiem do mistrzostwa.
- Dlaczego?
- W ubiegłym sezonie Bayerowi wychodziło wszystko, nie przegrał żadnego meczu. W tym już tak dobrze nie będzie. Kilku zawodników szykuje się do odejścia w lecie: Tah, Frimpong, nie wiadomo czy utrzymają Grimaldo. Wiem jak to jest: piłkarz powie, że nie ma to wpływu na jego grę, a jednak w głowie coś siedzi. Z kolei Bayern w minionym sezonie nie wygrał niczego, ani mistrzostwa ani Pucharu Niemiec. To się może zdarzyć raz, ale nie więcej. W zawodnikach jest złość, a to daje dodatkową motywację.
- Nie jest tak, że trener Xabi Alonso mimo propozycji z innych klubów został w Leverkusen, żeby jeszcze raz ograć Bayern?
- Na pewno, a poza tym ma możliwość zagrania pierwszy raz jako trener w Lidze Mistrzów. Dla niego wielka szansa, a do Realu Madryt może iść po tym sezonie, skoro mówi się o odejściu Carlo Ancelottiego. Alonso to świetny trener, wykorzystuje doświadczenie i to, że jako piłkarz był praktycznie w każdej sytuacji, więc przekazuje wiedzę swoim zawodnikom.
- Z Polakami krucho w Bundeslidze w porównaniu z poprzednimi latami. Przygląda się pan szczególnie któremuś z nich?
- Nie są gwiazdami jakimi byli trzej Polacy grający w swoim czasie w Borussii Dortmund. Mnie też udało się rozegrać ponad 120 meczów w trzech klubach Bundesligi i wystąpić w Lidze Mistrzów. Na pewno uwagę zwraca Kamil Grabara. Mieliśmy zawsze dobrych bramkarzy i takim jes Grabara. Wolfsburg złapał stabilizację, gra dobrze i duża w tym zasługa Polaka. Gdy jeszcze grałem w reprezentacji Niemiec U-21 i w bramce był Manuel Neuer, to zawsze było łatwiej.
Czy Pogoń Szczecin uniknie katastrofy? Pieniądze z miasta mają ugasić pożar
- Co pan sądzi o Tymoteuszu Puchaczu, który gra na pana byłej pozycji, lewego obrońcy?
- Jestem zawiedziony jego postawą, bo jeśli nie przebił się w drużynie beniaminka, Holstein Kiel, to trudno będzie mu marzyć o większej karierze. W takiej sytuacji nie ma szans, żeby iść wyżej w Bundeslidze. Wypożyczenie do angielskiego Plymouth jest dla niego szansą, ale chyba nie tak miała przebiegać jego kariera.
- Śledzi pan na co dzień Bundesligę. Czy nie brakuje w niej panu Roberta Lewandowskiego?
- Był i jest wybitnym piłkarzem, i zrobił wszystko, co mógł w tej lidze. Nie grałem na takim poziomie jak on, ale zakładam, że gdy taki klub jak Barcelona skontaktował się z nim, to ciężko było odmówić. To fajna sprawa poznać kulturę i nauczyć się języka w nowym kraju. Na pewno nie pieniądze były dla niego najważniejsze.
- Czy Harry Kane zastąpił w pełni „Lewego” z Bayernie?
- Uważam, że zastąpił, ale problem Bayernu tkwił w czymś innym – w defensywie. Według mnie środkowi obrońcy Kim i Upamecano nie są zawodnikami na miarę Bayernu i drużyna traciła punkty przez ich słabą grę. Kane strzelił 36 goli w ubiegłym sezonie. Co on mógł więcej zrobić? Bayern jako całość, to już nie ta drużyna, gdy grał w niej „Lewy”.
- Chwali pan Anglika, który jesienią strzelił czternaście goli. Czy jest w stanie pobić rekord Lewandowskiego 41. goli w sezonie, ba ma kontrakt do 2027 roku?
- Moim zdaniem nie prześcignie Lewego. Ale wszystkiego nie przewidzisz, tego ile rzutów karnych będzie miał zespół, które on wykonuje w Bayernie. Zresztą chciałbym, żeby Robert utrzymał ten rekord jak najdłużej.
Kamilowi Grosickiemu puściły nerwy! Zdecydował się na ostrą ripostę. "Koniec z gadaniem farmazonów!"