Nie gorsi od byłych trenerów kadry starają się być ligowi szkoleniowcy. Prym wśród nich wiedzie Leszek Ojrzyński (39 l.), trener Korony Kielce. - Podczas jednego ze zgrupowań przyszedł wysmarowany ziemią jak Rambo - opowiada kapitan Korony Kielce Kamil Kuzera (28 l.).
Sam Ojrzyński podkreśla, że ima się różnych sposobów, żeby wyzwolić w piłkarzach ambicję i chęć wygrywania. - Film, ostra muzyka. Ostatnio chłopaki przechodzą tzw. trening charakteru na spotkaniach z grupą chrześcijańską, uczą się właściwego postępowania w życiu i na boisku - ujawnia.
Przeczytaj koniecznie: Gryf Wejherowo wyeliminował Górnika Zabrze. DOSTANĄ za to 100 tysięcy
Robert Maaskant (42 l.) z Wisły sprawia wrażenie dżentelmena, ale potrafi wstrząsnąć piłkarzami, przeklinając jak robol w dokach Rotterdamu. - Różne rzeczy się słyszy, ale takich wiązanek jak wkurzony Maaskant nie używał żaden trener, z którym pracowałem - wyjawia nam jeden z liderów Białej Gwiazdy.
Podobnie ze spokojnym (wydawałoby się) Maciejem Skorżą (39 l.). - Gdy źle graliśmy w poprzednim sezonie, wpadł do szatni z takim rozmachem, że ledwie wytrzymały to drzwi i futryny. A potem wygarnął tak, że musieliśmy lepiej zagrać - wspominają legioniści.
Zupełnym przeciwieństwem Masskanta i Skorży jest trener Śląska Orest Lenczyk (69 l.). Nigdy nie krzyczy, nie przeklina. - Ale wystarczy, że spojrzy jak hipnotyzer na człowieka, wypomni mu błędy i już nie wiadomo, gdzie się podziać ze wstydu - opowiadają zawodnicy wicemistrzów Polski.
Ale co tam Maaskant czy Skorża przy oryginale z Jagiellonii, Czesławie Michniewiczu. Po odpadnięciu z Pucharu Polski kazał piłkarzom stać nieruchomo na boisku przez 90 minut - jak uczniom w kącie.
- A ja jestem zwolennikiem rozmów z piłkarzami. Nie zamierzam sztucznie ich "pompować". Dialog to najlepsza forma dotarcia do zawodników - uważa największy wygrany ostatniej kolejki szkoleniowiec Bełchatowa Kamil Kiereś (37 l.).