Co najważniejsze jednak – osobowościową przemianę widzą u „Marchewy” jego bardziej doświadczeni koledzy. - To już nie jest Filipek, który dwa-trzy lata temu dopiero marzył o wielkim futbolu, a rok temu tylko ocierał się o miano solidnego gracza – mówi Radosław Murawski, jeden z dyrygentów środka pola poznańskiej ekipy i liderów mentalnych zespołu. - Teraz widzę, że zrobił krok w stronę… bycia facetem! Facetem, który na boisku musi wszystko złapać jak należy, i który kolegom czasami musi trochę ostrzej powiedzieć, co trzeba.
To właśnie bezpośrednio z ramienia „Murasia” w sobotni wieczór przy Okrzei kapitańska opaska Kolejorza – którą przejął od Mikaela Ishaka – trafiła do Marchwińskiego: przekazał mu ją ze względu na uraz kolana. A ten założył ją po raz pierwszy w karierze! - Jest w szatni oczywiście rada drużyny, czyli swoista „rada kapitanów” – Murawski tłumaczy mechanizm, dzięki któremu młody pomocnik pojawił się gronie kandydatów do „kapitanowania”. - Prócz Marchwińskiego, tego lata wszedł do niej także Filip Szymczak. Kiedy schodziłem z boiska, nie było już na nim Jespera Karlströma, więc opaska trafiła właśnie do „Marchewy” – dodaje „Muraś”. Opaska, jego zdaniem, to solidny pozytywny „kop” dla każdego młodego piłkarza. - Wiem coś o tym, bo i mnie ją powierzono w Piaście, gdy byłem w podobnym wieku – przypomina.
Dziś Murawski korzysta z doświadczeń zebranych w roli kapitana i „buduje” klubową młodzież, na przykład apelem kierowanym z uśmiechem bezpośrednio do „Marchewy”: - Czas wyjść ze strefy komfortu, Filip! Już nie jesteś najmłodszy w drużynie, mamy kilku młodych, o których również i ty musisz zadbać.
Jak stabilna jest forma Marchwińskiego, kibice przekonają się już w czwartek, gdy Lech w II rundzie kwalifikacji Ligi Konferencji zagra z Żalgirisem Kowno. W ub. sezonie pomocnik zdobywał gole z Vikingurem i Djurgårdens IF (dwa). Sobotni mecz w Gliwicach pokazał, że i teraz perspektywa międzynarodowych występów wyraźnie go rozgrzewa!
- „Marchewa” świadomie wziął na plecy numer „10”. To są może slogany, może głupie gadanie, ale „dyszka” na boisku rzuca się w oczy. Z drugiej strony – generuje czasem docinki, złośliwości; więc fajnie, że wziął się z tym Filip za bary, że jest odważny, że się tego nie boi. To chłopak z Poznania, wiele razy miał pod górkę. Teraz udowadnia, że ludzie się mylili i że warto w niego wierzyć do końca! - przekonuje Murawski.