Super Express: - Jakie pierwsze wrażenia z Polski, Krakowa, Wisły?
Alon Turgeman: - Wszystko dzieje się tak szybko, że nie zdążyłem jeszcze dokładnie poznać ani Krakowa, ani nawet klubu. Przed debiutem zaliczyłem trzy treningi z Wisłą, a potem mecz. Pewna wygrana 3:0, mój gol na 1:0. Lepiej nie mogło się zacząć…
- Atmosfera na trybunach?
- Świetna. Piętnaście tysięcy widzów zrobiło na mnie duże wrażenie. A wiem, że kibiców bywa więcej na Wiśle, emocje, przy okazji meczów z kilkoma innymi rywalami, są jeszcze na wyższym poziomie. Pod tym względem zapowiada się bardzo ciekawie.
- Kontynuujesz w Wiśle izraelskie tradycje, wiemy, że rozmawiałeś ze swoimi poprzednikami…
- Tak, pytałem o Wisłę zarówno Maora Meliksona jak i Dudu Bitona. Obaj mówili o klubie i mieście same dobre rzeczy.
- Ich opinie miały wpływ na twoją decyzję o przyjściu do Krakowa?
- Powiem tak: miały ważny wpływ na to, że zdecydowałem się podpisać umowę z Wisłą.
- Faktem jest, że obaj czuli się tu świetnie, Maor był nawet bliski decyzji gry dla Polski. Wiadomo też jak skomplikowana jest historia naszych narodów…
- Znam historię, choć dzięki grze w Polsce będzie jeszcze okazja ją zgłębić. Na pewno chcę zobaczyć teren getta i inne symboliczne dla nas miejsca. Ale… jednak przede wszystkim przyjechałem tu grać w piłkę, strzelać gole i pomóc Wiśle w utrzymaniu.
- Jednym z liderów Wisły jest Jakub Błaszczykowski, który nie tylko gra w Wiśle, ale i pomaga jej finansowo, jest jednym z ratowników. Znałeś tę historię?
- Tak, o samym Kubie też słyszałem dużo wcześniej. Wiadomo – to zawodnik rozpoznawalny w świecie piłki. W Wiśle też przywitał mnie bardzo serdecznie, jako pierwszy podszedł do mnie i powiedział „szalom” (słowo używane przez Żydów na powitanie, oznacza „pokój” - przyp. PK).
- Mówiliśmy o bramkach. Masz ulubione trafienie, albo piękne, albo ważne z punktu widzenia wyniku, gol, który chciałbyś powtórzyć w barwach Wisły?
- Jedną z moich ulubionych bramek patrząc na dotychczasową karierę jest ta, którą strzeliłem po trzech treningach w klubie, czyli gol dla… Wisły. Na trybunach był mój tata, który przyleciał na mecz z Izraela, a do tego dwóch przyjaciół, którzy dotarli z Austrii. A druga ulubiona bramka to ta sprzed dwóch lat, w finale Pucharu Izraela, w 120 minucie, wygraliśmy wtedy z Beitarem Jerozolima 3:1. Tamten sezon był dla mnie najlepszy strzelecko, w sumie zdobyłem wówczas 17 goli…
- Do Wisły przeniosłeś się z Austrii Wiedeń, gdzie ostatnio za wiele nie grałeś.
- Początek miałem dobry, szybko strzeliłem trzy gole, potem jednak doznałem kontuzji kostki, wypadłem z gry, ciężko mi było odzyskać rytm. Ale… nie ma tego złego. Bo bez tej ławki rezerwowych nie byłoby wypożyczenia do Wisły. Widocznie Bóg chciał, żebym trafił do Krakowa.
- Po twoim golu dla Wisły ktoś zażartował, że nie nazywasz się Turgeman, a Torgeman…
- „Tor” to po niemiecku bramka, więc… nie mam problemu z tym, aby tak mnie nazywać, choć w poprzednich zespołach mój pseudonim to „Turgi”. Fajnie jednak jeśli kibicom Wisły będę się kojarzył z bramkami. Torgeman, tak też może być.
- Odchodząc od piłki: urodziłeś się w Haderze, miejscowości niedaleko Hajfy. To prawda, że ze względu na usytuowaną tam elektrownię, a przez to ciepłe wody w tej części Morza Śródziemnego, można tam spotkać rekiny?
- Tak. Woda w tym rejonie jest dużo cieplejsza niż gdzie indziej i to je przyciąga, zwłaszcza, gdy spodziewają się potomstwa. Raz byłem na takim morskim wypadzie, można je było oglądać. Fajna sprawa. Generalnie w wolnym czasie lubię się wybrać na plażę. Ale nie żeby się opalać, czy pić drinki. Najbardziej lubię wtedy oglądać zachody słońca.
- Z Krakowa nad morze tak blisko nie jest…
- Ale z tego co wiem, to miasto jest jednym z najpiękniejszych w Polsce, więc i tak będę miał tu co oglądać...