"Super Express": - Ostatnio Aleksandar Tonew robi furorę zarówno w reprezentacji Bułgarii, jak i w Polsce. Jest pan zaskoczony eksplozją jego talentu?
Christo Stoiczkow (trener Liteksu Łowecz): - To inteligentny piłkarz, który wykreował się na gwiazdę polskiej ligi. Jest na dobrej drodze, aby z dużym zyskiem "sprzedać się" do zagranicznego klubu. Teraz jest o nim głośno, bo strzelił trzy gole z Maltą w eliminacjach MŚ 2014 i nagle wszyscy dostrzegają jego potencjał. Zachwycił nie tylko mnie. Na mecz z Danią przyjechało 80 skautów. Połowa była tylko po to, aby zobaczyć skrzydłowego Lecha! Nie jest przypadkiem, że akurat wtedy zaczęło się mówić o jego transferze do Anglii, Szkocji czy Włoch.
- Widział pan ostatnie wyczyny Bułgara w Polsce?
- Oglądałem mecz z Piastem, gdzie strzelił gola po znakomitym rajdzie. Gdy dostał piłkę, to czułem, że wykorzysta swój największy atut, czyli szybkość, i że za chwilę padnie z tego bramka. To było coś niesamowitego. To jego bramka życia. Ja również takie mam w swojej kolekcji (śmiech).
- Przypomina panu... Stoiczkowa?
- Nigdy nie lubiłem takich porównań. Bo on ma grać jak Tonew, a nie Stoiczkow. Najlepsza kopia zawsze będzie gorsza od oryginału. Można powiedzieć, że jest podobny do mnie, bo tak jak ja jest zadziorny, niekonwencjonalny, szybki i dysponuje silnym uderzeniem.
- Tonew przyszedł do Lecha, gdy trenerem był Jose Mari Bakero, pana przyjaciel z czasów wspólnych występów w Barcelonie. Czy polecał pan rodaka Hiszpanowi?
- Bakero przyjechał do Bułgarii oglądać skrzydłowego CSKA Sofia - Spasa Delewa. Doradziłem mu wtedy, aby zwrócił uwagę również na Tonewa. Gdy Lech zdecydował się właśnie na niego, to byłem pewny, że polski klub zrobił złoty interes. Wiedziałem, że piłkarz ma cechy, które ujawni niebawem, a Bakero mu w tym pomoże.
CAŁA TREŚĆ ARTYKUŁU DOSTĘPNA NA SMARTFONACH I TABLETACH