Trener Ruchu, Jarosław Skrobacz, zasugerował nawet na pomeczowej konferencji, że jego podopieczny stracił przytomność po starciu z Rafałem Leszczyńskim. Sam Szczepan swój stan oceniał jednak ciut inaczej w rozmowie z „Super Expressem”.
„Super Express”: - Pamięta pan cokolwiek z sytuacji poprzedzającej drugi rzut karny?
Daniel Szczepan: - Skupiłem się na piłce i dostałem od bramkarza w głowę – nawet nie wiem czym. „Odleciałem” na dziesięć sekund
- A koledzy gwałtownie wołali pomoc medyczną!
- Tak. Może nawet trochę za bardzo spanikowali, niepotrzebnie mi grzebali w ustach.
- Pewnie sprawdzali, czy się pan nie udusi. A stracił pan przytomność?
- Nie, byłem tylko trochę zdezorientowany. Na szczęście szybko postawiono na nogi.
- A pan zaraz potem z wielką pewnością siebie wziął piłkę i ustawił na 11. metrze!
- Trener krzyczał z ławki, żebym nie wykonywał tego karnego. Ale ja czułem się na siłach.
- I od razu wiedział pan, jak uderzać? Przecież Rafał Leszczyński już wiedział, jak pan strzela.
- Tak. Wystarczyło zmienić róg. Na szczęście wpadło.
- „Szczepek wyśle 30 tys. widzów w kosmos” – zapowiadał prezes Siemianowski w „Super Expressie”. Usłyszał pan od niego osobiście te słowa przed meczem?
- Nie. Naprawdę tak powiedział? Fajne zdanie. I fajna motywacja na kolejne spotkania.
- Remis z liderem to coś, co wam da wreszcie solidnego „kopa” do częstszego zdobywania punktów?
- Zawsze trzeba przede wszystkim szukać pozytywów. A z punktu zdobytego z liderem zawsze trzeba się cieszyć. Głowy będą czystsze, będziemy pozytywniej nastawieni do kolejnych meczów. Z większą wiarą w siebie.
- Pan ma za sobą przygodę ze Śląskiem. Pogadał pan po meczu z byłymi kolegami?
- Dwóch ich zostało: Piotrek Samiec-Talar i Erik Exposito. Zamieniłem z nimi kilka słów.
- Rozczarowani?
- Mieli lekki niedosyt po tym remisie, bo ambicje we Wrocławiu są spore.
- Exposito wam gola nie strzelił. Sukces Ruchu?
- Tak. Bo to dziś najlepszy zawodnik ekstraklasy.
- Co by pan chciał mieć z niego, z jego umiejętności?
- Lewą nogę (śmiech).