W tym sezonie Śląsk na wyjeździe zanotował tylko jedno zwycięstwo. Miało to miejsce na początku rozgrywek (2. kolejka), gdy pokonał w Krakowie Wisłę 3:1. Potem z czterech wypraw wracał już bez punktów. Teraz lepsza okazała się Lechia dla której był to trzeci mecz bez porażki. W ten sposób gospodarze przeskoczyli Śląsk w tabeli i są już na czwartej pozycji. W Śląsku błysnął rezerwowy Bartłomiej Pawłowski. Po dwunastu minutach od wejścia kapitalnie wykonał rzut wolny i zaskoczył bramkarza Zlatana Alomerovicia.
Wiadomo, kiedy kibice będą mogli wrócić na trybuny! DRAMATYCZNA PROGNOZA, jest źle
Tak piłkarz Śląska skomentował przebieg spotkania, a także strzelonego przez siebie gola. - Jestem w kręgu piłkarzy, który mają je wykonywać. Czułem się pewnie i wziąłem to na siebie - powiedział Pawłowski w rozmowie z klubową telewizją. - Duża złość, frustracja i ogromny niedosyt. Mówi się bardzo często, że najważniejsze po strzelonym golu jest pierwsze pięć minut, żeby opanować emocje na boisku, opanować nerwy i uspokoić grę. Można powiedzieć, że z nieba do piekła i z powrotem. Po wcześniejszym wyjściu na prowadzenie straciliśmy dwie bramki i przegrywaliśmy. Udało nam się wyrównać. Wtedy był ten moment w którym trzeba było tę grę troszkę uspokoić. Naprawdę trzeba było się nabiegać, powalczyć, żeby tę bramkę zdobyć. Nie udało się, bo za moment straciliśmy bramkę. To duży wyczyn, gdy strzelasz dwa gole na wyjeździe. Jeśli nie można wygrać spotkania to trzeba uszanować remis. Wydaje mi się, że tę końcówkę powinniśmy lepiej przypilnować - ocenił piłkarz Śląska w rozmowie z klubowym serwisem.
Wielka zmiana w życiu gwiazdy Legii. Luquinhas będzie ojcem zwycięstwa w Krakowie?