Grzegorz Mokry

i

Autor: Cyfrasport Grzegorz Mokry

Ekstraklasowe zaległości

Do Legnicy przyjeżdża mistrz Polski, ale beniaminek się odgraża. Barwne słowa trenera Miedzi [ROZMOWA SE]

2023-01-31 19:24

Z końcem października nie znalazłby się chyba w Polsce żaden kibic, który dawałby beniaminkowi z Legnicy jakiekolwiek szanse na utrzymanie. Miedź miała na koncie ledwie sześć punktów, a zatrudnienie Grzegorza Mokrego, de facto debiutanta na tym poziomie rozgrywkowym (wcześniej był tylko asystentem na tym poziomie) eksperci przyjmowali z rezerwą. W rozmowie z „Super Expressem” trener „Miedzianki” prezentuje jednak niezachwianą wiarę w powodzenie swej misji

I ma ku temu podstawy. Po dwóch przegranych „na dzień dobry”, szkoleniowiec poprowadził podopiecznych do jesiennych zwycięstw ze Śląskiem i w Zabrzu z Górnikiem, a na inaugurację wiosny – do remisu z Radomiakiem. W żadnym z tych meczów Miedź gola nie straciła, a punkt zdobyty z radomianami pozwolił beniaminkowi opuścić ostatnie miejsce w tabeli. Teraz legniczan czekają dwa mecze z mistrzem Polski w odstępie czterech dni. Pierwszy – przełożony z lipca 2022 – już w środę w Legnicy (godz. 19.00, transmisja w Canal+ Sport).

„Super Express”: - Punkt zdobyty z Radomiakiem poprawił wasze notowanie w tabeli: opuściliście ostatnie miejsce. Ale nie jest szczytem marzeń...

Grzegorz Mokry: - Punkciki musimy zbierać, każdy jest cenny. Ale żebym mógł powiedzieć w imieniu drużyny, że jest dobrze, trzeba teraz wygrać z Lechem.

- No proszę: beniaminek „sadzi się” na mistrza Polski. Rozumiem, że słowo „wygramy” nie jest w szatni Miedzi tabu przed środowym spotkaniem?

- Wiemy, jak wysoko jest zawieszona poprzeczka. Ale w Turcji na zgrupowaniu wiele rozmawialiśmy w gronie całej drużyny o naszej drodze do utrzymania. Wniosek z tych rozmów był prosty: wiosną musimy zdobywać punkty również z faworytami. Dwa sezony wstecz Stal Mielec – jako beniaminek – utrzymała się w lidze m.in. dzięki wygranym na stadionach Legii i Lecha! Więc my też musimy szukać zwycięstw z mocnymi przeciwnikami.

- W których obszarach – mentalnych czy sportowych – trzeba będzie poszukać klucza do wygranej z Lechem?

- „Obszary” to idealne słowo w tym kontekście. Wiemy doskonale, jak wielką siłą dysponuje Lech w bocznych sektorach boiska. Skrzydłowi: Skóraś i Ba Loua plus włączający się w ofensywę boczni obrońcy, świetnie dogrywający piłkę w „szesnastkę” albo nieszablonowo schodzący do środka – tu drzemie największe zagrożenie ze strony poznańskiej drużyny. Trzeba spróbować te skrzydła „odciąć”.

- Pytanie o mental jednak powtórzę. W szatni Miedzi zawodnicy mówią po angielsku, hiszpańsku, niderlandzku... Jak trudna była praca, by – w trochę beznadziejnej sytuacji w tabeli – ogarnąć ich wszystkich i sprawić, by chcieli „umierać za Legnicę”?

- To wszystko działo się w sposób naturalny. Kiedy jesienią obejmowałem zespół, miałem raptem cztery dni treningowe na przygotowanie zespołu do następnego meczu. Wtedy skupiłem się na nowej organizacji gry obronnej; to miała być rzecz, która pociągnie za sobą wszystko inne, w tym pracę mentalną. Bo można używać pięknych słów, klepać po plecach, podtrzymywać na duchu, ale jeśli nie przeradza się to w dobre wyniki boiskowe, nic z tego nie będzie. Dlatego tak szalenie ważne były dwa ostatnie – zwycięskie! - mecze jesienne. Choć nie poprawiły sytuacji w tabeli, przywróciły chłopakom wiarę w sens tego, co robimy.

- Rzutem na taśmę Miedź tuż przed startem ligi zakontraktowała Andrzeja Niewulisa i Kamila Drygasa. A więc – doświadczenie i... zmiana proporcji w szatni, dołożenie większego „pierwiastka polskiego”. To też było działanie na rzecz mentalu drużyny?

- Narodowość nie ma znaczenia; znaczenie ma to, czy ktoś jest dobrym piłkarzem. W przypadku tych dwóch zawodników chodziło jednak jeszcze o dodatkowy aspekt: ich parametry fizyczne. Miedź miała jesienią najniższy zespół w ekstraklasie, biorąc pod uwagę średnią wzrostu trzynastu najczęściej grających zawodników. Kontraktując Andrzeja i Kamila, przywracaliśmy właściwe proporcje między piłkarzami finezyjnymi i technicznymi a graczami silnymi, dobrze grającymi w powietrzu i skutecznymi w działaniach obronnych „jeden na jeden”.

- Wróćmy do meczu z Lechem. „Odcięcie” skrzydeł rywala – jak pan powiedział – to jedna z kluczowych przesłanek ewentualnego zwycięstwa. Ale by wygrać, musicie też strzelać gole. Gdzie szukać atutów w tej materii?

- Patrząc wyłącznie na skuteczność, najważniejszym ogniwem wydaje się Angelo Henriquez. Już jesienią był najskuteczniejszym piłkarzem Miedzi, strzelił sześć goli. W zimowych sparingach dołożył jeszcze siedem i potwierdził, że jest napastnikiem, którego piłka szuka w polu karnym. Ale na szczęście nie jest jedyną kartą atutową. Wiadomo, jak wielkie możliwości ma Luciano Narsingh, jak bardzo nieobliczalny jest Olaf Kobacki, jak dobrze w meczach z silnymi przeciwnikami potrafi się zaprezentować Koldo Obieta. Ze sparingów wiemy, że wielką moc powinien dać nam na wahadle Giannis Massouras.

- I jeszcze przekorne pytanie na koniec: musicie mieć świetną kadrę, skoro ściągacie byłego reprezentanta Grecji i... sadzacie go na ławę?

- Stefanos Kapino – bo pewnie o naszego bramkarza pan pyta – dołączył do nas raptem na cztery dni przed pierwszym meczem meczem, a aklimatyzacja nawet w przypadku tak doświadczonego gracza wymaga trochę czasu. Mateusz Abramowicz jak najbardziej się obronił, zachował czyste konto w meczu z Radomiakiem. Ale rywalizacja trwa, a nawet nabiera rumieńców, co mnie – jako trenera – bardzo cieszy.

Sonda
Kto wygra zalegly meczy ekstraklasy w Legnicy?
PKO Bank Polski Ekstraklasa Raport 30.01
Najnowsze