Super Express: W tych ciężkich czasach trudno nie zacząć od pytania o zdrowie…
Gerard Badia: - Wszyscy tu w domu jesteśmy na szczęście zdrowi.
- A jak dbasz o formę? Jak rozumiem macie rozpiskę z klubu, ale jak to w praktyce wygląda?
- Jest trochę ciężko, bo my sportowcy lubimy trenować, wychodzić na zewnątrz, na boisko. Piłka nożna to taka dyscyplina, w której do treningów potrzebujesz kolegów z drużyny. A teraz jest trudno, musisz trenować sam… Ja codziennie wychodzę na 20-30 minut do lasu pobiegać. Nasz trener motoryczny napisał co robić każdego dnia. Poza bieganiem resztę ćwiczeń wykonuję w domu, ale… to jakby nie to… Czasem mi się po prostu nudzi. Wiem jednak, że innego wyjścia nie ma. Musimy to przetrwać.
- No właśnie. Dla wielu osób to nowa sytuacja, że tyle czasu spędzają w domu. Co robicie, żeby nie… zwariować?
- Nasz dzień zaczyna się o 5:30, bo już wtedy budzi nas mała córeczka. O 6:30 szykujemy śniadanie, o 7:00 już jesteśmy po, a przed nami cały dzień. Odrabiamy takie jakby lekcje ze starszą córeczką, dzwonimy do logopeda, mamy taki wideo call. Potem obiad, mała idzie na godzinę spać, a starsza się bawi. A my z żoną pijemy w kuchnia kawa. Wszyscy, którzy mają dzieci mnie zrozumieją: w tej sytuacji każdy potrzebuje trochę czasu dla siebie. To taka godzina dla nas, żeby spokojnie porozmawiać. Pijemy kawa i jemy jakieś ciasteczko. Po południu zabawa z dziećmi, ale bardziej klocki, puzzle… Nie chcemy ciągle puszczać bajek w telewizji, bo przez to dzieci wariują. A wieczorem kolacja, o 20:00 dzieci do spania… Ja domowa siłownia i jakiś film z żoną.
- A jak oceniasz sytuację w Hiszpanii? Z tego co słychać wygląda to bardzo źle…
- Cały czas oglądam telewizję, czytam na Twitterze. Sytuacja w Hiszpanii jest bardzo zła. A premier mówił, że najgorszy tydzień przed nami. Musimy czekać, musimy być mocni psychicznie. Ale widzę i czytam, że dziś w Madrycie znów umrze dużo ludzi. A najgorsza sytuacja jest w domach starców. Nasza armia, bo nasza armia jest na ulicy, sprawdzała ostatnio takie miejsce i okazało się, że jedna-dwie osoby nie żyją już jeden czy dwa dni. Generalnie teraz możesz wyjść tylko z psem, 10 minut, 50 metrów od domu i z powrotem. Za złamanie tego są kary, choćby tysiąc euro. Tak naprawdę brakuje wszystkiego.
-Mówisz o brakach w sprzęcie medycznym, tak?
- Tak. Hiszpania to kraj który naprawdę ma dużo szpitali, dobrych lekarzy, myśleliśmy, że nasza infrastruktua medyczna jest fajna. Ale wystarczyły dwa tygodnie i w szpitalach w Madrycie i Barcelonie już nie ma miejsc… Ludzie leżą na korytarzach. Żona rozmawiała z przyjaciółką, której mąż jest lekarzem. On pracuje w szpitalu w Gironie i mówi, że brakuje im wszystkiego: masek, respiratorów… Teraz w Madrycie budowali nowy szpital, największy w Hiszpanii. I jestem smutny, że to muszę powiedzieć, ale 3-4 dni i on będzie pełny.
- Kto zawinił u was? Politycy czy naród, który długo nie słuchał?
- Wszyscy! Politycy powinni byli zareagować wcześniej, ostrzej, a ludzie słuchać. Słyszałem dziś w telewizji, że policja ukarała 28 tysięcy osób, które opuściły dom i jechały na przykład na plażę. No jak można tak robić?! Nie potrafię tego zrozumieć. Już mamy tak duży problem, a wciąż są ludzie, którzy mają to gdzieś.
- A jak oceniasz działania w Polsce?
- Byliście szybsi niż Hiszpania. To bardzo dobrze. Ale to teraz jest czas próby. Musimy zostać w domach, wychodzić tylko w niezbędnych sytuacjach. Lepiej posłuchać, żeby nie było za późno, żebyśmy potem nie płakali. Mam nadzieję, że wytrzymamy, a potem spokojnie spotkamy się na piwku na rynku.