Badia zdobył stolicę

i

Autor: Tomasz Radzik/Super Express Badia zdobył stolicę

Gerard Badia z Piasta Gliwice: Teraz już nikt się z nas nie śmieje

2019-05-06 16:54

Gerard Badia (29 l.) strzelił jedyną bramkę w sobotnim meczu Legia - Piast (0:1) i został bohaterem gości. Hiszpan błysnął nie tylko na boisku, ale i po meczu, udzielając po polsku wywiadu Canal Plus, w którym kilka razy użył słowa "zajebiście", powodując tym rozbawienie u wielu osób. Pomocnik wicelidera rozmawiał z "Super Expressem" o ulubionym polskim słowie, świetnej atmosferze w drużynie z Gliwic i nadziejach na zdobycie mistrzostwa Polski.

„Super Express”:  - Sam już nie wiem co się ludziom bardziej podobało: twój gol czy pomeczowy wywiad dla Canal Plus…
Gerard Badia: (śmiech). Nie miałem pojęcia, że ten wywiad stanie się aż tak popularny, że w związku z nim dostanę tyle wiadomości. Na szczęście pozytywnych. Jestem typem człowieka, który mówi to co myśli, więc i w tym wywiadzie byłem szczery. Jeśli się podobało, to fajnie!

- Jakie jest twoje ulubione słowo po polsku? Powinieneś chyba odpowiedzieć, że „zajebiście”…
- Na pewno to jedno z moich ulubionych, wpadło mi w ucho, często go używam. Musiałem się go nauczyć od któregoś z kolegów z szatni, tak jak wszystkie inne polskie słowa.

- Pikanterii sprawie dodaje fakt, że to słowo to takie, może nie przekleństwo, no ale powiedzmy tak: dzieci nie powinny go używać…
- Serio?! Ujć! A ja myślałem, że ono jest tylko pozytywne (śmiech). Że to taki odpowiednik hiszpańskiego „cudowny”, „wspaniały”.

- W dużej mierze tak, ale na przykład dziecko w szkole nie powinno powiedzieć „dostałem zajebistą ocenę”…
- No to teraz rozumiem już tę drobną różnicę (śmiech).

- To wróćmy jeszcze na moment do tego gola. Najważniejszy w karierze?
- Zacznijmy od tego, że strzeliłem tego gola również dlatego, żeby się koledzy ze mnie nie śmiali (śmiech).

- Żeby się koledzy nie śmiali?!
- Ta. Bo takie uderzenie, wolej, najlepiej z powietrza, to mój ulubiony strzał. Dużo ćwiczę, zostaję po treningach i proszę innych o wrzutki, żeby ten wolej szlifować. W meczu z Miedzią Legnica miałem bardzo podobną sytuację, ale nie wykorzystałem jej i w szatni się ze mnie śmiali. No to po Legii już się nie śmieją!

- W ogóle z tego co słyszę, to wesoło u was. Ty często robisz żarty innym, ale jaki był najlepszy żart jaki zrobiono tobie?
- Koledzy dobrze wiedzą, że uwielbiam porządek, jestem pedantyczny. Nie znoszę, gdy ktoś rusza mój sprzęt, gdy wsadza mi coś do szafki. No więc złośliwie robią to regularnie, bo wiedzą, że to mnie drażni. Wystarczy, że odejdę na chwilę, obrócę się i już na przykład pusta butelka po wodzie ląduje w mojej szafce.

-  Tropisz tych żartownisiów?
- Ale ja ich nie muszę tropić, bo ja dobrze wiem kim oni są. To ten „łobuz” Tom Hateley, który siedzi obok mnie i jego „banda” cudzoziemców.

- Wydaje mi się, że to jeden z powodów waszego sukcesu – świetna atmosfera…
- Na pewno. Uwielbiam moich kolegów, a i w nich już dawno nie widziałem tyle radości co po wygranej z Legią. Autobus z Warszawy był bardzo wesoły, a nie ukrywam – w śpiewaniu jestem dobry. Uważam generalnie, że jak się bawić, to na całego, bo nigdy nie wiadomo, kiedy kolejny przyjemny moment nadejdzie. Dlatego wracając do Gliwic, śpiewaliśmy bardzo dużo, wszelkiego rodzaju utwory.

- Ten mecz zmienił też postrzeganie Piasta. Już nikt się nie śmieje na hasło „Piast Mistrzem Polski”.
- I to jest super!  Właśnie o to mi chodzi. Bardzo się cieszę, że wiele osób mówi, że to Piast wygrał, a nie Legia przegrała…

- Nawet kibice Legii przyznawali, że w sobotę ich zespół  przegrał z lepszą drużyną…
- I to mi się bardzo podoba, bo tak było. Legia też dobrze grała, miała swoje okazje. Ale nasz plan był perfekcyjny. Rozmawialiśmy o tym w trakcie tygodnia, wiedzieliśmy, że Legia w pierwszej połowie często ma problemy. I zrobiliśmy dokładnie to, co planowaliśmy. A że w defensywie jesteśmy świetni to byłem w miarę spokojny o wynik. Natomiast co do gola: tak, to jeden z najważniejszych w mojej karierze.

- Ile razy oglądałeś powtórkę tej bramki?
- Kilka razy się obejrzało (śmiech). Bo wiesz: ja nie strzelam 30 goli na sezon, więc jak już trafię, to lubię się taką bramką podelektować. Poza tym, umówmy się: bramka mogła się podobać, więc miło na nią popatrzeć. Fajne było to, że to była taka super akcja. Od początku, od momentu podania, do momentu, gdy piłka wylądowała na moim bucie widziałem ją, więc miałem czas się przygotować do strzału.

- Kilka tygodni temu Joel Valencia powiedział mi, że Piast gra najlepszą piłkę w lidze. Zakładam, że nie będziesz się kłócił z kolegą?
- Nie będę. Też uważam, że gramy najładniejszą piłkę w Ekstraklasie. A wiem co mówię, bo wiele meczów w tym sezonie oglądałem z ławki, miałem więc dobry widok (śmiech). Choć żarty żartami, ale chciałbym grać jak najwięcej. Jestem pierwszym wkurzonym, gdy siadam na ławce, zabiłbym za to, oczywiście w przenośni, ale też jestem pierwszym, który pomoże gdy wezwie go trener.

- Mistrzostwo Polski dla Piasta to marzenie czy cel?
- Marzenie. Faworytem wciąż jest Legia, wciąż  jest nad nami w tabeli. Ale… bardzo się cieszę, że w końcu te śmiechy z hasła „Piast mistrzem” się skończyły. Gdy przed meczem z Legią mówiłem, że walczymy o mistrza, to komentarze były, że Badia jest chyba pijany. A teraz już nikt tak nie mówi. I to jest nasz wielki sukces. Zostały trzy mecze, dwa u siebie. Przeszliśmy do historii, pierwszy raz wygrywając na Legii. Warto powalczyć, abyśmy do tej historii przeszli również z innego powodu. Tym bardziej, że nie wiemy przecież, kiedy znów powtórzy się taki świetny sezon w wykonaniu Piasta.

- Często podkreślałeś, że w Gliwicach czujesz się jak w domu. Jakieś namacalne przykłady tego?
- Ciężko to wyrazić słowami. Po prostu gdy spacerujesz po Gliwicach czujesz, że ty i twoja rodzina jest tu pod ochroną, że ludzie cię szanują, że chcieliby, żebyś tu został do końca życia. To bardzo przyjemne uczucie. Oczywiście namacalne przykłady też są, jak choćby wiele prezentów od dzieci ze szkół.

- Zawsze podkreślasz, że pieniądze nie są najważniejsze, więc rozumiem, że nie zastanawiasz się już co byś zrobił z ewentualną premią za wygranie mistrzostwa?
- Nie myślę teraz o premii. Mam zdrowe podejście do pieniędzy. Dziś są, jutro ich nie ma. Nie muszę zgromadzić nie wiadomo jakiej fortuny. Chcę tylko i aż zabezpieczyć moją rodzinę, chcę, żeby było mnie stać na opłacenie studiów córkom, na kupienie im auta…

- W jakim wieku są córki?
- Starsza cztery lata, młodsza trzy miesiące…

- To do zakupu auta jeszcze daleko… Chyba że zabawkowego…
- To prawda, mam czas. Najważniejsze, że są tu wszyscy ze mną, że jesteśmy szczęśliwi. I na boisku, i poza nim jest super!

 - Uwielbiasz muzykę, próbowałeś gry na różnych instrumentach. Co i na czym byś zagrał, żeby świętować ewentualny tytuł?
- Zaznaczam najpierw, że stąpamy twardo po ziemi. Wiemy, że do tytułu wciąż jeszcze bardzo daleko. Chłodna głowa, chłodna krew – tym musimy się cechować. Ale gdyby się udało, to… muzykę wybierze Joel Valencia. On jest „muzycznym” szefem w szatni. Co puści, będzie dobrze. Ja się dostosuję.

Najnowsze