„Super Express”: - Co czujesz, gdy widzisz Piasta na dole tabeli?
Gerard Badia (31 l., pomocnik Piasta Gliwice): - To smutny widok. Nie jestem z tego zadowolony, bo w ostatnich dwóch latach byliśmy w nieco innym miejscu. To był dla nas trudny początek. Dużo zmian, kontuzje, koronawirus. To wszystko nam nie pomagało. Patrzysz na zawodników, na ich jakość i zadajesz sobie pytanie: jak to jest możliwe, że mając taki skład Piast jest na dole? W niektórych meczach graliśmy dobrze, ale nie byliśmy skuteczni. Rywal robił pół sytuacji i strzelał gola.
- To jest tak trudny sezon dla Piasta jak ten przed dwoma laty, gdy w ostatniej chwili utrzymaliście się w lidze?
- Nie, teraz mamy lepszą drużynę niż wtedy. Nie chcę porównywać sezonów. Tak jak powiedziałem: mieliśmy kontuzje, które nam nie pomagały. Doszli nowi gracze, ale na wszystko potrzeba czasu. W piłce nie ma magii, że jednego dnia dołączy pięciu-sześciu zawodników i od razu będą dobrze grać. Ostatni weekend był dla nas ważny, bo wygraliśmy dwa mecze w trzy dni. Mamy sześć punktów i można powiedzieć, że złapaliśmy oddech.
Mauro Cantoro, były as Wisły Kraków: Maradona był moim idolem i wielką inspiracją [WYWIAD]
- Ten powiew świeżości był wam potrzebny.
- Zdecydowanie, choć dalej nie jest dobrze, bo wciąż jesteśmy na dole. Ale zbudowaliśmy pewność siebie, odświeżyliśmy głowy. Jak wygrywasz to życie i nastawienie do otoczenia zmienia się. Jak nam nie idzie, to na nic nie mam ochoty. Nie zaglądam wtedy do telefonu, bo czytając różne wiadomości człowiek się tylko dołuje.
- Ostatnio wróciłeś do gry po kontuzji. Byłeś surowy dla siebie po grze z Górnikiem. Z Lechią miałeś asystę. Zasłużyłeś na pochwały?
- To były najgorsze derby w moim wykonaniu. Byłem zmotywowany i nic mi nie wychodziło. To był mój pierwszy występ po wyleczeniu urazu. Byłem zmęczony, miałem dużo strat, co mnie bardzo denerwowało. Chciałem dać coś od siebie, ale ciało nie dawało rady. Powiedziałem trenerowi, że jestem zadowolony z wygranej, ale mojego występu już nie. Z Lechią czułem się dużo lepiej, miałem asystę. Zadzwoniłem do taty, a on powiedział: „Grałeś inny futbol niż z Górnikiem”. Jeśli on tak mówi, to znaczy, że wypadłem dobrze (śmiech).
Tak przed laty Diego Maradona strzelił gola Polakom we Włoszech [WIDEO]
- A jak twoje serce? Bo po meczu z Górnikiem powiedziałeś, że po golu Jesusa Jimeneza przez nerwy w końcówce prawie się zatrzymało.
- Denerwowałem się, mocno to przeżywałem. Siedziałem na ławce obok Kuby Szmatuły. Powiedziałem do niego, żeby sędzia szybko kończył ten mecz, bo zaraz umrzemy. Na szczęście wszystko się dla nas dobrze skończyło. Wiesz, gdy jesteś na dole tabeli i masz taki mecz jak z Górnikiem, gdy przed końcem prowadzisz 2:1, to w głowie pojawią się różne myśli, Patrzysz ile minut zostało i martwisz się, że zaraz zespół straci gola. A my potrzebuje punktów.
- Dwa ostatnie zwycięstwo Piasta to oznaka, że kryzys został opanowany?
- Wiem, że po nich zebraliśmy pozytywne opinie. Nie chcę jednak nic deklarować. bo piłka jest brutalna. Jedziemy na Legię i jeśli - odpukać - przegramy, to znowu możemy spaść na ostatnie miejsce. I wtedy komentarze będą w drugą stronę. Oczywiście dwa zwycięstwa dały nam bardzo dużo. Humory się poprawiły. Jednak trzeba zachować chłodną głowę. Ale z drugiej strony: dlaczego nie możemy wygrać trzeci raz z rzędu?
Były reprezentant Polski o Diego Maradonie: Artysta, geniusz, niepowtarzalny [WIDEO]
- W ostatnich sezonach napsułeś Legii sporo krwi na Łazienkowskiej. Najpierw gol w rundzie finałowej, gdy zdobyliście tytuł w 2019 roku, a w poprzednim sezonie zwycięska bramka po kapitalnym strzale. Do której z tych bramek masz sentyment?
- Strzeliłem Legii trzy gole. Sentyment mam do tej z sezonu mistrzowskiego. To była ładna bramka, która przybliżyła nas do tytułu. Pamiętam powrót z tego spotkania. Była taka radość w autokarze. Śpiewaliśmy, cieszyliśmy się. Czuliśmy wtedy, że jesteśmy na dobrej drodze, że ten sezon możemy skończyć jako mistrzowie. Ale najpiękniejszy jest gol z tego roku. Wtedy nawet nie wiedziałem, że trafiłem. Dlatego nie cieszyłem się. Uderzyłem mocno i myślałem, że piłka minęła bramkę. Odwróciłem się i zobaczyłem Mikkela Kirkeskova, który złapał się za głowę. Zapytałem go: tak blisko było? A on odparł: strzeliłeś gola!
- Po tamtym pięknym golu żartowałeś: „Ten gol trafił mi się, jak ślepej kurze ziarno”. Ponownie skarcisz Legię?
- Wiadomo, że znowu chciałbym strzelić. Obojętnie w jaki sposób. Zawsze chcę wygrywać. Gol to dla mnie taki ekstraprezent. Będę robił wszystko, aby przeszkadzać Legii, która jest liderem i ma dobrych zawodników. Jestem pewny, że będą o mnie rozmawiać przed spotkaniem. „Uważajcie na niego, jest słaby, ale przeciwko nam jest groźny” (śmiech).
Igor Angelovski, selekcjoner Macedonii Płn., dla „Super Expressu”: Jestem dumny z awansu na EURO
- Kto teraz puszcza muzyczne hity w szatni zamiast Joela Valencii, który występuje w Legii?
- Mam z nim bardzo dobrą relację, ale jeszcze lepsze ma Mikkel Kirkeskov. To kumple, gadają codziennie. Valencia to pozytywny gość. Uwielbiam takich ludzi. U nas grał bardzo dobrze. W szatni siedzieliśmy obok siebie. Pomagałem mu, aby szybciej się zaadaptował w klubie i w Polsce. Czuł się dobrze. Miał zaufanie trenera i w sezonie mistrzowskim pokazał, że jest bardzo dobrym piłkarzem. Został wybrany przecież na najlepszego zawodnika rozgrywek.
- Po wygranej z Lechią Kuba Czerwiński powiedział, że uśmiech wrócił do szatni Piasta. Poprawiła się atmosfera?
- Jak nie szło, to było tak, że każdy brał szybki prysznic i wracał do domu. Wszyscy byli smutni, przygnębieni i nikt nie miał ochoty na rozmowę. Wygraliśmy, pojawił się uśmiech na naszych twarzach. To był ładny widok. Bardzo mi się to spodobało. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy, komentowaliśmy. Był fajny klimat. Radość wróciła do naszej szatni. Wróciłem do domu i powiedziałem do żony, ze jestem zadowolony. Bo znowu było jak kiedyś.
Igor Angulo czaruje w Indiach. Wiemy jaką nagrodę dostał za dwa gole w debiucie [WIDEO]