- ŁKS was postraszył. Do 70. minuty wcale to wszystko tak kolorowo nie wyglądało. Można powiedzieć, że to było dla was pierwsze poważne ostrzeżenie po zimowej przerwie...
Igor Lewczuk (35 l., obrońca Legii Warszawa): - Myślę, że kibice i wszyscy dookoła sądzili, że wyjdziemy i spokojnie wygramy 5:0. Trener wspominał na konferencji, że te mecze nie będą łatwe. Bo każdy przyjeżdża do Warszawy po to, aby dobrze się zaprezentować. I tak było. W pierwszej połowie ŁKS zrealizował plan, bo dobrze grał w piłkę. Było 0;0, potem strzelili gola, sytuacja była trudna. Na szczęście dobrze zareagowaliśmy. Z tyłu głowy mieliśmy wyniki rywali, że Cracovia i Pogoń wygrały swoje spotkania. Zdawaliśmy sobie sprawę, że także musimy zwyciężyć.
- Spotkanie z ŁKS odmienili zmiennicy?
- Tak faktycznie było. Przy pierwszej bramce dogrywał Vako (Walerian Gwilia), a Rosi (Maciej Rosołek) strzelił. To był klucz. Faktycznie ta gra trochę się ożywiła. Można powiedzieć, że zmiennicy odmienili grę.
- Nie byliście zbyt ostrożni przez godzinę?
- ŁKS dobrze bronił się całą drużyną. Może dwóch-trzech zawodników zostawało z tyłu, więc trzeba było uważać na ich kontrataki. Czy ostrożnie? Może brakowało tego ostatniego podania. Przeważaliśmy, kreowaliśmy grę, a właśnie to wykończenie sytuacji z 45. minuty mogło nam przynieść bramkę.
- To dla Legii już szósta wygrana u siebie. To było najtrudniej odniesione zwycięstwo na Łazienkowskiej?
- Ciężko powiedzieć. Mecz z Lechem dał nam kopa po dwóch porażkach. To była sytuacja dzięki której wyszliśmy na prostą i nabraliśmy rozpędu. Takie mecze jak ten z ŁKS-em są troszkę zdradliwe. Każdy oczekuje zwycięstwa, pięknej gry. Nie dziwię się, bo w końcu gra pierwsza drużyna z ostatnią. Jednak ŁKS naprawdę piłkarsko dobrze wyglądał.
- W następnej kolejce zagracie z Rakowem. To kolejny beniaminek. Czy meczami z takimi rywalami dobrze jest rozpocząć ligę?
- Grałem w beniaminku w Zawiszy Bydgoszcz. Wiem, co się wiąże z takim spotkaniem, gdy grasz z liderem, z Legią. Dla wszystkich zespołów jest to chyba święto, gdy przyjeżdża zespół z Warszawy. Naprawdę z Rakowem to nie będzie łatwy mecz. Na szczęście zdajemy sobie z tego sprawę.
- Czy tę rundę zaczęliście w takiej formie w jakiej byliście jesienią?
- Nie wiem. Nie chcę mówić co będzie dalej. Myślimy o następnym meczu. Tak jak mówił Adam Małysz: myślimy o następnym skoku. Trzymajmy się tego.
- Z ŁKS-em błysnął Maciej Rosołek, który strzelił wyrównującego gola.
- To jest naprawdę coś fajnego, bo 19-letni chłopak wchodzi i znowu bardzo pomaga zespołowi. On chyba sam nie zdaje sobie z tego sprawy. Jeśli zdaje, to jeszcze nie do końca. To naprawdę wielka rzecz i brawa dla niego. Oby tak dalej pracował.