Super Express: Jak idzie to idzie. Przeciwko Wiśle w końcowej fazie akcji, piłka sama odbiła się od pana i wpadła do bramki ...
Mateusz Wdowiak: Trochę szczęścia było, ale też trzeba umieć szczęściu pomóc. Cieszę się z kolejnego gola, bo teraz jestem ustawiany na „dyszce”, czyli bardziej ofensywnie, więc zdobywanie bramek jest jeszcze bardziej wskazane. Nigdy wcześniej nie strzeliłem sześciu goli w sezonie w Ekstraklasie, więc tylko wypada się cieszyć i śrubować ten wynik.
- Był pan piłkarzem grającym najczęściej jako wahadłowy, skąd zmiana ustawienia?
- Już pod koniec poprzedniej rundy i w okresie przygotowawczym byłem ustawiany na „10”. Jest to coś innego – mam duże możliwości gry ofensywnej. Częściej jestem w polu karnym i mam więcej sytuacji, które mogę rozwiązać i przełożyć na asysty i bramki. Na wahadle jest dużo zadań defensywnych. To pozycja, która wymaga balansu pomiędzy ofensywą i bronieniem. Chciałbym być opcją na obu pozycjach, bo wiem, że mam ku temu predyspozycje, a trener lubi i szuka piłkarzy uniwersalnych.
Joachim Marx broni reprezentanta Polski. Porównał Arkadiusza Milika do Leo Messiego
- Skuteczność to tylko kwestia ustawienia na boisku, czy wskoczył pan na właściwe tory w swojej karierze? W Cracovii było sporo zawirowań, gdy był pan odstawiony do rezerw.
- Raków to świetne miejsce do rozwoju piłkarza. Cały sztab trenerski i zarządzający klubem chcą się rozwijać, szukają nowych możliwości na każdym szczeblu. Kadra trenerska się rozszerza, przychodzą bardzo kompetentni ludzie, którzy przekazują nam swoją wiedzę z najmniejszymi detalami.
- A czego nauczył się pan najbardziej w Rakowie?
- Powiem może ogólnie – dużo lepiej rozumiem piłkę nożna. Wiele rzeczy zrozumiałem zarówno w grze w ofensywie i defensywie, nauczyłem się poruszanie bez piłki na boisku. Wszystkie ćwiczenia mamy w formie gier, nie ma nic „na sucho”. Jest duża intensywność i duża rywalizacja. Wszystko co robimy na treningu przenosimy później na mecz. Jedna sprawa to powiedzieć i przedstawić piłkarzowi coś pięknie, ładnie na wideo, a druga - przenieść to na boisko. U nas te automatyzmy funkcjonują.
- Czy zamieszanie wokół trenera Marka Papszuna, którego chciała podebrać Legia, „chodziło” też po głowie piłkarzom?
- Zdawaliśmy sobie sprawę, że coś się dzieje, bo aż huczało o tym w mediach, a każdy z nas mniej czy bardziej je śledzi. Ale trener od razu przedstawił nam swoje stanowisko i nie było niedomówień. Załatwiliśmy to w swoim gronie, każdy wiedział na czym stoi, więc był spokój.
- Z nowym selekcjonerem Czesławem Michniewiczem pracował pan w kadrze U-21. To chyba dobry prognostyk na przyszłość?
- Tak, znam selekcjonera. Dostałem powołanie na jedną konsultację i na finały Euro we Włoszech też pojechałem. A co do przyszłości, to wiadomo, że każdy polski piłkarz marzy o grze w reprezentacji i ja nie jestem żadnym odmieńcem. Myślę, że w wywiadach miejsca w kadrze sobie nie załatwię (śmiech), ale postawą na boisku. Chcę szlifować formę i się rozwijać, a co przyniesie przyszłość, to zobaczymy.
- A ta najbliższa w lidze jaka będzie, o co walczy Raków?
- Zespół który zdobył w ubiegłym sezonie wicemistrzostwo musi walczyć o mistrza. Strata do lidera stopniała do czterech punktów. Chociaż nie patrzymy na rywali, ale skupiamy się na kolejnych naszych meczach, bo na to mamy wpływ.