"Super Express": - Skąd ta pewność siebie, skoro ostatnio Lech złoił wam skórę 5:1. To była najwyższa porażka w pana trenerskiej karierze?
Ireneusz Mamrot: - Przede wszystkim wierzę w swój zespół, znam możliwości chłopaków i dlatego twierdzę, że do Poznania jedziemy po wygraną. Po wtóre, tamta przegrana to już historia. Poza tym nie graliśmy wtedy źle. Lech wygrał po stałych fragmentach gry. Gdybyśmy wykorzystali nasze sytuacje, wynik mógłby być inny. Nigdy nie jest miło, kiedy traci się tyle goli, ale byłem już w gorszych opałach jako trener. Gdy prowadziłem Chrobrego Głogów i debiutowaliśmy w I lidze, przegraliśmy u siebie 0:6 z Termalicą Nieciecza.
- Po takim laniu trenerowi ciężko jest zasnąć?
- Bardzo ciężko. W głowie burza myśli, analiza, co zrobiliśmy nie tak, a przede wszystkim zastanawianie się, jak postawić drużynę na nogi. Jakich sposobów użyć, żeby chłopaki nie stracili pewności siebie.
- Wielu ekspertów twierdzi, że mistrzem Polski i tak będzie Legia, bo najlepiej radzi sobie, grając pod presją. Według tej samej tezy zawodnicy Jagi nie mają doświadczenia, by wytrzymać ciśnienie i do końca walczyć o tytuł.
- To prawda, że Legia i Lech co roku walczą o mistrzostwo, ale moi piłkarze też potrafią bić się o stawkę. W poprzednim sezonie do wygrania ligi Jagiellonii zabrakło jednego gola. Poza tym, choćby ostatni mecz z Legią pokazał, że nie pękamy, walcząc z faworytami. Byliśmy lepsi, a Legia była zadowolona, że wywalczyła punkt. Powtórzę, jesteśmy gotowi na walkę do końca i jedziemy wygrać.
Legia idzie na wojnę z Jagiellonią
Wyniki na żywo -> sprawdź, na kogo postawić!