Wrocławianie zamykają ligową tabelę z dorobkiem czterech punktów, nadzieje na wydostanie się ze strefy spadkowej wciąż dają im dwa zaległe spotkania. Forma Śląska nie jest jednak dobra, tym razem piłkarzy z Wrocławia wypunktowała rozpędzona na początku sezonu Cracovia.
"Pasy" wygrały w stolicy Dolnego Śląska 4:2, choć pierwsze minuty kazały wszystkim myśleć, że nadejdzie przełamanie. Po ośmiu minutach prowadzili 2:0 za sprawą goli Simeona Petrowa i Tommaso Guercio. Zespół Śląska do szatni schodził z prowadzeniem 2:1, ale po zmianie stron dopuścił do utraty trzech bramek i przegrał trzeci ligowy mecz z rzędu.
Po meczu w gorzkich słowach o swoich odczuciach opowiedział trener Jacek Magiera. – Co mogę powiedzieć? 2:0 po ośmiu minutach, 2:4 po 90. Jest to trudne do wytłumaczenia. Na pewno świetny początek w wykonaniu Śląska. Szybko strzelony gol, potem poprawione na 2:0. Karny, po którym drużyna straciła pewność siebie, jeśli chodzi o grę w piłkę i wychodzenie spod pressingu. Wtedy to Cracovia zaatakowała wysoko i mieliśmy problemy z tym, aby podaniami wychodzić z własnego pola karnego na połowę przeciwnika. Kopnięcia piłki na połowę rywala doprowadzały do tego, że głowę wygrywał Glik albo inny zawodnik i piłka wracała pod nasze pole karne. W przerwie rozmawialiśmy na ten temat, natomiast bardzo szybko stracony gol na 2:2 po raz kolejny zabrał pewność siebie – powiedział na początku szkoleniowiec WKS.
W trakcie pomeczowego spotkania z dziennikarzami padły też mocniejsze deklaracje. – To nie to, że ktoś ma głowę spuścić. W życiu. Jak ktoś spuści głowę, to go kopnę w d*pę i do domu. Taka prawda. To jest piłka, twarda i męska gra. Jedziemy! Tutaj nikt nie ma zamiaru się zastanawiać. [Potrzebny] Mocny trening, intensywny trening, przepchnięcie meczu, złapanie serii i gramy dalej – dodał szkoleniowiec wicemistrzów kraju.
Po przerwie związanej z meczami Ligi Narodów UEFA Śląsk Wrocław zagra wyjazdowy mecz z GKS Katowice.