„Super Express”: - „Wizja gry Jagiellonii w europejskich pucharach bardzo mnie napędza do działania” – mówił pan w lipcu. Jak panu te puchary na razie smakują?
Łukasz Masłowski: - Na razie posmakowaliśmy dopiero eliminacji. Fazę grupową poczujemy w najbliższych tygodniach, począwszy od czwartkowego meczu w Kopenhadze. Wciąż więc mam poczucie nowego doświadczenia. I oczywiście bardzo się cieszę, że jesteśmy w fazie ligowej Ligi Konferencji. To – moim zdaniem – optymalne dziś miejsce, by Jagiellonia mogła się rozwijać, nie będąc rzuconą na zbyt głęboką wodę.
- „Optymalna” to neutralne słowo, nie ujawnia pańskich emocji w stosunku do tego, co się wydarzyło w eliminacjach Ligi Mistrzów i Ligi Europy. A było bolesne...
- Ja bym powiedział, że mecze z Bodo i z Ajaxem dobrze oddały moment i miejsce, w którym – jako klub – się znajdujemy. W Lidze Mistrzów i w Lidze Europy – z bardzo nielicznymi wyjątkami – nie ma przypadkowych zespołów; są kluby markowe, z ogromnymi budżetami. By się tam dostać, na wszystkich płaszczyznach swego działania musisz być na topowym poziomie. A Jagiellonia jest klubem, który nawet w polskiej ekstraklasie nie dominuje pod względem płacowym czy finansowym. Więc jak tu mówić o skutecznej rywalizacji z europejską czołówką?
- Ale może gdyby latem udało się zatrzymać takie postaci, jak Zlatan Alomerović, Barłomiej Wdowik, Dominik Marczuk, to…
-… niczego by to nie zmieniło. Nie bylibyśmy w stanie podjąć skutecznej rywalizacji akurat z tymi rywalami, których los postawił nam na drodze w kwalifikacjach LM i LE. Być może gdyby ci piłkarze zostali, zwiększyliby nieco rywalizację o miejsce w składzie. Ale od Champions League – i od tych konkretnych przeciwników – Jagiellonię w tym momencie po prostu dzieli przepaść. W mojej opinii również Legia czy Raków miałyby z nimi wielkie problemy, choć przecież możliwości mają zdecydowanie większe niż my.
- „Mam poczucie, że jestem dobry w tym, co robię” – jeszcze jeden cytat z jednego z pańskich niedawnych wywiadów. Do ostatniego okienka transferowego Jagi nie ma pan zastrzeżeń?
- Poczekajmy jeszcze z oceną jego wyników. Zresztą ocenianie przez pryzmat jednego czy dwóch transferów nie jest obiektywne. A co do tych słów: owszem, mam poczucie swojej wartości i wiem, na co mnie stać w mojej robocie.
- Cztery sierpniowe tygodnie – z serią porażek w kwalifikacjach pucharów i w lidze – musiały się zdarzyć?
- Dziś najlepszą odpowiedzią na to pytanie jest fakt, że właśnie szykujemy się do startu w fazie ligowej Ligi Konferencji, a w ekstraklasie jesteśmy wiceliderem.
- Mając po dziesięciu kolejkach jeden punkt więcej niż w sezonie mistrzowskim – to wiem. Ale mentalnie były to trudne tygodnie.
- Wciąż żaden klub w Polsce – pokazują to kolejne lata – nie jest przygotowany do równoległych obciążeń ligowych i pucharowych u progu sezonu. Trzeba mieć do tego odpowiednich piłkarzy i być przyzwyczajonym do gry co trzy dni, mieć „przećwiczony” odpowiedni system zachowań, reakcji itp. My – jak powiedziałem – poradziliśmy sobie z tym etapem; wciąż gramy w pucharach.
Krytyka sypała się na mistrza z każdej strony. A dziś Jagiellonia tym jednym faktem zamyka usta wszystkim hejterom
- No właśnie. Mówił pan o przepaści – również, a może zwłaszcza… - finansowej w stosunku do uczestników LM i LE. Patrząc na wyceny kadr – dokonanych choćby przez portal transfermarkt - waszych rywali w fazie ligowej Ligi Konferencji trzeba by powiedzieć, że na tle większości z nich to wy jawicie się jako faworyt!
- Dlatego powiedziałem, że LK jest dla Jagiellonii optymalna. Mamy wśród przeciwników zespoły mocniejsze i bogatsze, ale i takie, które są w naszym zasięgu. Dlatego uważam, że jesteśmy w stanie zdobyć w sześciu taką liczbę punktów, aby na wiosnę dalej grać w europejskich pucharach.
- To dobrze, że zaczynacie grę od przeciwnika z najwyższej półki, i to jeszcze na wyjeździe?
- Z każdym wylosowanym rywalem i tak trzeba się zmierzyć się. Dzisiaj jesteśmy po trzech zwycięstwach z rzędu w lidze, więc z mentalnego punktu widzenia to jest dobry moment na takiego rywala. Ale… mądrzejszy będę w czwartkowy wieczór.
- Remis będzie sukcesem?
- Patrząc przez pryzmat poprzedniego sezonu, ale i naszego obecnego nastawianie mentalnego powiedziałbym, że przylecieliśmy po trzy punkty. Ale z jednego punkcika też nikt by w klubie nie zapłakał.
- Ponad 3 mln euro za sam awans do fazy ligowej LK, do tego ewentualne premie za wygrane i remisy – to może być jakiś „gamechanger” w sytuacji sportowej Jagiellonii? A może raczej organizacyjno-finansowej?
- Wielokrotnie powtarzaliśmy, że pieniądze, które będziemy w stanie wywalczyć w pucharach, nie zostaną przeznaczone na piłkarzy, tylko na obszary, w których dzisiaj Jagiellonia cały czas potrzebuje dofinansowania: bazę treningową, rozszerzenie możliwości w kontekście infrastruktury dla akademii itp. To jest dzisiaj priorytetowy cel, jeśli chodzi o wydatki. Każde środki zarobione w fazie grupowej pomogą przyspieszyć ten projekt.
Listen on Spreaker.