Jakub Rzeźniczak

i

Autor: WBF

Jakub Rzeźniczak po wygranej z Legią: Wawrzyniak zastąpił Jamesa Bonda i tak już zostanie

2019-09-19 10:16

Jakub Rzeźniczak (33 l.) ma ostatnio sporo powodów do... śmiechu i radości. Najpierw na konferencji prasowej przekręcono jego nazwisko i stał się Jakubem Wawrzyńcem, co spowodowało lawinę zabawnych zdarzeń, a wczoraj wieczorem cieszył się z trzech punktów wywalczonych przeciwko Legii. Na całym zamieszaniu stracił jedynie... słynny aktor Daniel Craig.

"Super Express": - Ustalmy podstawowe fakty. Rozmawiam z Jakubem Rzeźniczakiem czy Jakubem Wawrzyńcem?
Jakub Rzeźniczak: - Nie no, z Jakubem Rzeźniczakiem. Ale sytuacja z tym Wawrzyńcem jest całkiem zabawna. Mam nadzieję, że dziennikarz, który przekręcił moje nazwisko na konferencji, nie obrazi się, że pociągnęliśmy temat. Czasem takie wesołe sytuacje w świecie piłki też są potrzebne. Wszystkich to rozbawiło, nawet trenera Radka Sobolewskiego, który przecież nie jest znany z dużej wylewności.

- W jakich okolicznościach dowiedziałeś się, że zostałeś Wawrzyńcem?
- Jeden z kolegów przekleił tę sytuację z konferencji prasowej na naszą wewnętrzną grupę Wisły Płock w internecie. W sumie to ja już jestem przyzwyczajony do takich akcji, kiedyś dziennikarz Sergiusz Ryczel nazwał mnie Jakubem Wawrzyniakiem na kadrze...

- Tu pojawiła się jednak pewnego rodzaju "hybryda". Nie Rzeźniczak, nie Wawrzyniak, a Wawrzyniec...
- Tak, to nowość. Dlatego od razu zmieniłem opis konta na Twitterze i od teraz jestem Jakubem Wawrzyńcem.

- Kiedy wymiana dowodu osobistego, paszportu? Sporo zmian w dokumentach musisz zrobić...
- (śmiech). Zmiany ograniczę jednak do internetu. A do kiedy będę Wawrzyńcem? Na razie ta sytuacja przyniosła nam szczęście, wygraliśmy mecz, więc nic nie będę nic zmieniał.

- W szatni, przy twojej szafce, błyskawicznie pojawiło się zdjęcie Jakuba Wawrzyniaka...
- Tak, gdy dotarłem na miejsce, już tam wisiało, koledzy to szybko załatwili. No cóż, wcześniej miałem Jamesa Bonda, bo Giorgi Merebaszwili stwierdził, że jestem podobny do Daniela Craiga i przykleił mi jego zdjęcie.

- Nie ma jednak porównania. Wawrzyniak musiał go wyprzeć...
- Dokładnie tak. Niech więc tam wisi, skoro przyniósł szczęście. Zresztą w realnym świecie też się spotkaliśmy, bo przyjechał na mecz w odwiedziny do Grzegorza Kuświka, z którym grał w Lechii.

- Teraz już na poważnie. Jak smakują trzy punkty zdobyte w meczu z klubem, w którym tak długo grałeś?
- To znaczy tak: nie chcę powiedzieć, że jakoś szczególnie, to nie o to chodzi. Najważniejsze dla mnie, że Wisła zdobyła trzy punkty, bo nam punkty są potrzebne jak tlen. Chcieliśmy zmazać plamę po 0:5 w Lubinie i to nam się w pełni udało. A co do Legii... I tak ma najsilniejszy skład w lidze i myślę, że zdobędzie mistrzostwo Polski. Natomiast ja mam nadzieję, że Wisła Płock awansuje do pierwszej ósemki.

- Przed meczem byłeś optymistą?
- Po cichu liczyłem, że wygramy, bo dobrze pamiętam, że w Legii często mieliśmy problem z mniejszymi zespołami, jak choćby z tą nieszczęsną dla nas Termalicą. Okazało się, że miałem rację. Może nie mieliśmy zbyt wielu sytuacji, ale wybiegaliśmy sobie te trzy punkty. Przebiegliśmy więcej od Legii.

- Była jedna taka sporna sytuacja, twój faul na Niezgodzie...
- W jakimś sensie mi się upiekło. Rozmawiałem nawet o tym z Marcinem Rosłoniem po meczu. Że gdy w Legii popełniałem błąd, to z reguły padała bramka. A tu sędzia zastosował przywilej korzyści, ale ostatecznie bramki nie było. W piłce trzeba też mieć czasem trochę szczęścia.

- Po meczu odniosłeś się też do sugestii, że byli legioniści mogą akurat ten mecz lekko odpuścić...
- Odniosłem się, bo denerwuje mnie takie gadanie. W sporcie nie ma czegoś takiego, starasz się jak umiesz dla swojej obecnej drużyny. Każdy kto zarzuca nam inne podejście, gada po prostu głupoty.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze