Legia przeciwko Górnikowi zagrała najlepszy mecz w tym sezonie, ale wysiłki piłkarzy mogły zostać zniweczone przez kibiców, którzy odpalili taką liczbę rac, że z powodu zadymienia arbiter Jarosław Przybył dwukrotnie (za każdym razem na około 10 min) musiał przerwać spotkanie.
- FIFA i UEFA, jeżeli bezpieczeństwo uczestników meczu jest zagrożone, stosują politykę trzech kroków. Pierwszy i drugi to czasowe przerwanie meczu, a gdyby doszło do odpalenia środków pirotechnicznych po raz trzeci, to sędzia zgodnie z przepisami musiałby zakończyć mecz - twierdzi były prezes PZPN Michał Listkiewicz (64 l.).
Kapitan Górnika Szymon Matuszek (28 l.) nie ukrywał, że przerwy w grze wybiły jego zespół z rytmu i miały znaczący wpływ na wynik, a piłkarze Legii w nieoficjalnych rozmowach narzekali, że musieli schodzić do szatni, gdzie rozgrzane mięśnie ostygły, co po powrocie na boisko groziło urazami.
Cała sprawa trafi w środę na wokandę Komisji Ligi. - Nie chcę ferować wyroków za to gremium, ale Legia może się spodziewać surowej kary - powiedział nam menedżer do spraw komunikacji spółki Ekstraklasa - Bartosz Orzechowski.
Jak nieoficjalnie dowiedział się "Super Express", mistrzom Polski grozi drakońska grzywna w wysokości nawet 100 tys. zł. Możliwe jest także czasowe zamknięcie tzw. "Żylety", czyli trybuny, na której zasiadają najzagorzalsi fani Legii.
- Prezes Mioduski zamiast w wywiadach reformować ligę, powinien najpierw zrobić porządek na własnym stadionie - wbił szpileczkę szefowi klubu z Łazienkowskiej Michał Listkiewicz. Przytyk Legii nie ominął także ze strony Zbigniewa Bońka.
Sprawdź również: Mateusz Wieteska: W Legii bałem się Jodłowca