W Gliwicach wrocławscy wicemistrzowie zagrali trzeci w tym sezonie oficjalny mecz, i po raz trzeci stracili gola, nim jeszcze zegar zdążył odmierzyć kwadrans gry. Po raz trzeci też Rafał Leszczyński – w poprzednich rozgrywkach opoka wrocławskiej drużyny, z największą liczbą czystych kont spośród wszystkich bramkarzy ekstraklasy – przepuścił piłkę do siatki w okolicznościach, w których z pewnością zachować się powinien inaczej (czytaj: lepiej).
To była 7. minuta gry, gdy Grzegorz Tomasiewicz zagrał piłkę za plecy duetu bułgarskich stoperów Śląska. Żaden z nich dogonić go nie potrafił, a wspomniany golkiper interweniował na tyle nieszczęśliwie, że sparowana przez niego piłka odbiła się od kolana szarżującego Michaela Ameyawa i wtoczyła do siatki.
Śląsk po raz trzeci w ciągu niewiele ponad tygodnia postawiony został przed koniecznością odrabiania strat. Niewiele zresztą brakowało, by w 19. minucie trudność tego zadania wzrosła niebotycznie. Po znakomitej „wykładce” od Arkadiusza Pyrki, Grzegorz Tomasiewicz zlitował się jednak nad wicemistrzami i – niepilnowany na 12. metrze – posłał piłkę obok słupka. To powinno być 2:0!
Drużyna Jacka Magiery znów bezradna i bezzębna
Na poczynania ofensywne gości patrzyliśmy przede wszystkim przez pryzmat czwartkowego rewanżu z Łotyszami, w którym trzeba będzie odrabiać stratę z Rygi. Niewielką, ale być może przekraczającą możliwości wrocławian. - Śląsk został osłabiony odejściem Erika Exposito. Trudno od razu trafić z tak samo bramkostrzelnym i dającym tak wiele drużynie zawodnikiem – odnotowywał przed pierwszym gwizdkiem Aleksandar Vuković, trener Piasta. Miał rację…
Jedyna groźna odpowiedź wrocławian w 1. części nastąpiła za sprawą strzału Mathiasa Nahuela Leivy, sparowanego przez Frantiska Placha. Nie był on jednak wynikiem składnej akcji gości, ale straty piłki przez gliwiczan na własnej połowie. By uniknąć nerwówki związanej z takimi sytuacjami, tuż przed przerwą miejscowi „poprawili” wynik: Leszczyński co prawda odbił piłkę dzióbniętą przez Fabiana Piaseckiego, ale wobec dobitki Arkadiusza Pyrki był bezradny.
Śląsk bez nadziei przed pucharowym rewanżem
Zmiany dokonane w przerwie przez Jacka Magierę nieco ożywiły poczynania wrocławian. Znów jednak serdecznie mało było po stronie wicemistrzów Polski atutów ofensywnych. Nahuel Leiva, pozbawiony wsparcia Erika Exposito, z którym wiele akcji rozgrywał „na pamięć”, jest cieniem zawodnika z poprzedniego sezonu, a… i tak on znów był najgroźniejszy. I tym razem jednak Plach poradził sobie z jego próbą z dystansu.
Kibice wrocławscy próżno wypatrywali więc jakichkolwiek symptomów poprawy gry swych ulubieńców. Dopatrzeć się ich nie mogli, więc nie tyle na stadionie przy Okrzei – choć była ich tam spora grupa – co w mediach społecznościowych zaczęli wylewać swą frustrację. „Cykl Śląska Wrocław: walka o zostanie lidze - walka o mistrzostwo - walka o zostanie w lidze”; „Śląsk grał piach na początku rundy wiosennej. Teraz to jest piach do kwadratu. Spieprzone okresy przygotowawcze?” - to najdelikatniejsze z ocen. A w czwartek może być dużo ostrzej...
Piast Gliwice – Lech Poznań 2:0 (2:0)
1:0 Ameyaw 7. min, 2:0 Pyrka 45+3. min
Sędziował: Paweł Raczkowski. Widzów: 5748.
Piast: Plach – Pyrka, Mosór, Czerwiński, Huk – Ameyaw Ż (81. Drapiński), Dziczek Ż, Chrapek (81. Szczepański), Tomasiewicz, Felix (39. Kądzior Ż) – Piasecki (81. Rosołek)
Śląsk: Leszczyński – Gerstenstein (46. Żukowski), Petrov, Petkov, Bartolewski Ż (46. Rejczyk) – Ince Ż (79. Macenko), Guercio, Schwarz (71. Baluta), Pokorny, Leiva – Musiolik (71. Samiec-Talar)
Listen on Spreaker.