Lech będzie tak wysoko

2008-01-24 20:26

Przez osiem dni piłkarze Lecha ostro trenowali na najwyżej położonym stadionie w Polsce. Hartowali tam wytrzymałość ze stali, która ma wynieść ich na sam szczyt polskiego futbolu.

Położony 700 m n.p.m. stadion w Szklarskiej Porębie króluje nad górskim miasteczkiem u podnóża Szrenicy (1362 m n.p.m.). Lechici przez cały obóz przebiegli tam kilkadziesiąt kilometrów. - Nie było lekko, ale na wiosnę zaprezentujemy superkondycję - zapewnia kapitan drużyny Piotr Reiss (36 l.).

Franz dał im w kość

Do najwyżej położonego na świecie stadionu w boliwijskim Hernando Siles w La Paz (3637 m n.p.m.) obiektowi w Szklarskiej Porębie nieco brakuje, ale atmosfera do szlifowania formy jest tu znakomita.

- Tylko się cieszyć, że możemy trenować w takich warunkach. W dodatku nie musieliśmy ich szukać w Austrii lub Szwajcarii. Bieganie na dużych wysokościach w Szklarskiej przygotuje nas na długie miesiące ciężkiego sezonu. Trener Smuda strasznie dał nam w kość. Po treningach nie mamy na nic siły, tylko jemy i śpimy w hotelu. Byłem taki wykończony, że nawet nie chciało mi się zejść do fryzjera, do miasta - opowiada Reiss.

Oszukana metryka Reksia

Reiss wyciąga prosty wniosek z pobytu w Karkonoszach. - Skoro trenujemy na najwyżej położonym obiekcie w Polsce, Lech też powinien być na samym szczycie. Jeśli nie w tym sezonie, to na pewno w przyszłym - zapowiada.

Pytanie, czy za kilka miesięcy zobaczymy Reissa przy Bułgarskiej. - Rozmawiałem z właścicielem i prezesem klubu. Panowie ustalili, że będziemy negocjować na przełomie lutego i marca. Mnie wypada się temu podporządkować. Jeśli Lech dalej będzie mnie chciał, chętnie zostanę - deklaruje.

- Słyszałem, że na przeszkodzie do podpisania umowy stoją badania wytrzymałościowe, którym mam się poddać w marcu. Nie ma problemu. Tydzień temu testy wykazały, że jestem w świetnej formie - o kilka lat młodszy niż w metryce. A po obozie w Szklarskiej będzie jeszcze lepiej - kończy "Reksio".

Kilka tygodni temu trener Smuda przeszedł operację strun głosowych. - Jeszcze nie mogę krzyczeć na piłkarzy. Ale na szczęście zasuwają, że aż miło i nie muszę nadwyrężać operowanych strun - śmieje się Franz.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze