Ponad 40 tysięcy ludzi na stadionie Lecha nie mogło uwierzyć w to, co się dzieje na boisku. Obrona Lecha, pozbawiona ciężko kontuzjowanego Manuela Arboledy, nie wytrzymała naporu Legii i pękła błyskawicznie. Jakub Kosecki, Jakub Wawrzyniak i wspomniany Radović w pół godziny rzucili poznańskich defensorów na kolana. Poznaniakom brakowało wszystkiego. Jakości w ataku, precyzji w rozegraniu i skupienia w obronie. Gołym okiem widać, że bez poważnego wzmocnienia linii ataku zimą "Kolejorz" nie ma czego szukać w ligowej czołówce, bo Bartosz Ślusarski zbyt często marnuje idealne sytuacje. W meczu z Legią miał ich co najmniej cztery. - Pierwszą połowę zagraliśmy perfekcyjnie, choć trzeba przyznać, że mieliśmy też trochę szczęścia - powiedział trener gości Jan Urban, który przełamał poznańską klątwę Legii. Stołeczni nie wygrali na Bułgarskiej od 8 lat, strzelając w tym czasie tylko jednego gola.
- Dostaliśmy bramki po łatwych błędach, po nieporozumieniach, trudno mi to wytłumaczyć - komentował zrozpaczony piłkarz "Kolejorza" Mateusz Możdżeń. - O tym meczu trzeba jak najszybciej zapomnieć, ale wnioski muszą być wyciągnięte. Wierzę, że wciąż liczymy się w walce o mistrzostwo Polski.
Lech - Legia 1:3
0:1 Kosecki 10. min, 0:2 Wawrzyniak 14. min, 0:3 Radović 32. min, 1:3 Ślusarski 74. min.
Sędzia: Hubert Siejewicz 4. Widzów: 40 632
Lech: Burić 2 - Ceesay 2, Wołąkiewicz Ż 3, Kamiński 3 (74. Możdżeń), Henriquez 2 - Lovrencsics 3 (46. Tonew 3), Trałka Ż 1 (62. Djurdjević), Murawski 3, Linetty Ż 2, Ubiparip 2 - Ślusarski 2
Legia: Kuciak 3 - Rzeźniczak Ż 3, Jędrzejczyk 4, Żewłakow 3, Wawrzyniak 5 - Kosecki 4 (65. Kucharczyk), Gol 2 (90. Łukasik Ż), Furman 3, Radović 4, Żyro 2 (80. Salinas) - Ljuboja 3.
Ocena: 4