gwizdek24.pl: - Okres przygotowawczy dobiega już końca. Jak podsumujesz ten czas?
Krzysztof Kotorowski: - Myślę, że trener Bakero zrealizował swój plan. W Niemczech wykonaliśmy kawał ciężkiej roboty i nikogo nie powinny zmylić wyniki sparingów. Wprawdzie trzy porażki na pięć spotkań nie przynoszą chluby, jednak nie należy przywiązywać do nich wielkiej wagi. Zadaniem tego obozu nie było uzyskanie jak najlepszych rezultatów, a zbudowanie odpowiedniej formy. Rozliczajcie nas w czasie ligi.
- Jak wygląda rywalizacja o miejsce w bramce? W Niemczech trenowało z wami też dwóch bramkarzy z Młodej Ekstraklasy.
- Nie ma co ściemniać: to ja i Jaśmin zostaliśmy na polu bitwy i walczymy o „jedynkę”. Łatwo się nie poddam, nadal chce mi się grać w piłkę. A młodzież powoli puka do pierwszego zespołu, ale trochę jeszcze za wcześnie, żeby bronili w lidze. Ich czas nadejdzie. Mają świetne warunki do tego, by się rozwijać, klub o nich dba. Mogę jedynie im zazdrościć, bo ja w ich wieku tak dobrze nie miałem (śmiech).
- Wciąż nie ogłoszono oficjalnie, kto w tym sezonie będzie kapitanem. Dotychczas ten obowiązek należał do najstarszego w ekipie...
- To prawda. Wcześniej tę rolę pełnił Piotrek Reiss, pźniej Bartek Bosacki. W ich przypadku wynikało to też z faktu, że w tym klubie się wychowali, spędzili prawie całe kariery. Jeszcze niedawno pierwszym zastępcą „Bosego” był Grzegorz Wojtkowiak i myślę, że nie ma co robić z tego wielkiej tajemnicy – prawdopodobnie to on nas w pierwszym spotkaniu poprowadzi w roli kapitana.
Zgranie to atut Lecha Poznań
- Z Lechem przeżyłeś już prawdziwe wzloty, upadki. Jaki będzie ten najbliższy sezon?
- Musi być wzlot (śmiech). Nikt sobie nie wyobraża, by tak fatalny sezon, jak ostatnio mógł się powtórzyć. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że daliśmy plamę i teraz trzeba ją zmazać. Musimy od razu ruszyć z kopyta, żeby potem nie gonić czołówki, jak w poprzednim sezonie. Nie gramy w pucharach, więc możemy koncentrować się tylko na lidze.
- Śląsk się wzmocnił, Wisła również. Jak na tym tle wypada Lech?
- Ważne, że nie mamy większych strat kadrowych. Przyszedł do nas tylko jeden piłkarz, ale za to konkretny. Uważam, że Aleksandar Tonew to świetny zawodnik. Trochę już razem trenowaliśmy, więc można coś więcej powiedzieć na jego temat. Spójrzmy na to wszystko też z innej strony. Od trzech lat nasz skład zbytnio się nie zmienił, a zgranie to też spory atut.
- Z kim powalczycie o tytuł?
- Ameryki nie odkryję: Wisła, Legia, Śląsk. A Jagiellonii życzę jak najlepiej z racji nowego trenera. Mam sentyment do Czesława Michniewicza, razem odnosiliśmy sukcesy w „starym Lechu”.