Jak on mógł tego nie zauważyć? Hamalainen znajdował się na ewidentnym spalonym. W momencie gdy piłka została wstrzelona w pole karne, Fina od najbliższego rywala dzielił dobre pół metra. W szczelinę, którą musiał dostrzec arbiter - na co on akurat spoglądał? - weszłaby normalnej wielkości pralka, lodówka czy kuchenka. W skrócie: cały sprzęt AGD niezbędny w kuchni. Biorąc pod uwagę okoliczności, gol w ostatnich sekundach, odebranie punktów poznaniakom, arbiter tego spotkania mógłby pewnie wybrać się na dłuższy urlop. Mógłby, tyle że był to akurat Szymon Marciniak, zdaniem UEFA nasz najlepszy przedstawiciel, co każe zadać jedno pytanie.
Gdyby to nie był Szymon Marciniak, ale ktoś inny, na jak dużym spalonym powinien był znajdować się Hamalainen, żeby liniowy jednak zechciał podnieść chorągiewkę do góry? Zobaczcie sami!
GOOOOOL #Hamalainen @LegiaWarszawa ⚽ ⚽ 2:1 #LEGLPO #legia #Ł3 pic.twitter.com/JyYXO4MIuP
— AleksandraKalinowska (@Ola_Kalinowska) 22 października 2016